Discussion:
GB a GiB
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Hurricane4ever
2006-09-25 22:17:35 UTC
Permalink
Znowu ja ;)
Tym razem z chyba glupawym pytaniem ale.... nie moglem sie powstrzymac
o co codzi z roznica miedzy GB a GiB (rowniez MB a MiB)????
Od zawsze zylem w swietym przekonaniu (i boem uczony) ze GB to GigaBajt
czyli 1024MB itd itp
a z tym GiB to spotkalem sie dopiero tutaj na grupie i to w wydaniu przede
wszystkim pana Radka Sokoła.
Czy ktos z laski swojej moze mi wyjasnic o co w tym wszystkim chodzi i po co
to "i" pomiedzy pozostalymi dwoma literami??
achtung
2006-09-25 22:20:02 UTC
Permalink
Post by Hurricane4ever
Znowu ja ;)
Tym razem z chyba glupawym pytaniem ale.... nie moglem sie powstrzymac
o co codzi z roznica miedzy GB a GiB (rowniez MB a MiB)????
Od zawsze zylem w swietym przekonaniu (i boem uczony) ze GB to GigaBajt
czyli 1024MB itd itp
a z tym GiB to spotkalem sie dopiero tutaj na grupie i to w wydaniu przede
wszystkim pana Radka Sokoła.
Czy ktos z laski swojej moze mi wyjasnic o co w tym wszystkim chodzi i po co
to "i" pomiedzy pozostalymi dwoma literami??
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gigabajt

wyjasnione.

pzdr,
--
Achtung
Hurricane4ever
2006-09-25 22:23:01 UTC
Permalink
Post by achtung
Post by Hurricane4ever
Znowu ja ;)
Tym razem z chyba glupawym pytaniem ale.... nie moglem sie powstrzymac
o co codzi z roznica miedzy GB a GiB (rowniez MB a MiB)????
Od zawsze zylem w swietym przekonaniu (i boem uczony) ze GB to GigaBajt
czyli 1024MB itd itp
a z tym GiB to spotkalem sie dopiero tutaj na grupie i to w wydaniu przede
wszystkim pana Radka Sokoła.
Czy ktos z laski swojej moze mi wyjasnic o co w tym wszystkim chodzi i po co
to "i" pomiedzy pozostalymi dwoma literami??
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gigabajt
wyjasnione.
pzdr,
hyhy
dzieki - nie uwierzysz co wyrzucilo mi google po wpisaniu "GiB" ;)
a co do samego dylemaptu GB a GiB - chyab jednak dalej bede sie trzymal tego
GB - przynajmniej kazy bedzie wiedzial o co chodzi ;) (nie zawsze poprawnie
znaczy lepiej ;))
Tomasz Bątor
2006-09-26 06:42:27 UTC
Permalink
Post by achtung
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gigabajt
wyjasnione.
"Formalnie powinien być używany przedrostek "gibi", który oznacza
właśnie 1024*1024*1024, jednostka powina się nazywać gibibajt i posiadać
skrót GiB, w praktyce jednak, utarła się niepoprawna nazwa."

Natomiast na http://pl.wikipedia.org/wiki/Bajt_(informatyka)
mamy:

"W celu odróżnienia przedrostków o mnożniku 1000 od przedrostków o
mnożniku 1024, już w styczniu 1997 r. pojawiła się propozycja
ujednoznacznienia opracowana przez IEC, polegająca na dodawaniu litery
"i" po symbolu przedrostka dwójkowego, oraz "bi" po jego nazwie.
(...)
Jednak ta propozycja rozwiązania problemu niejednoznaczności
przedrostków nie przyjęła się."

Czyli w końcu która strona ma rację?

pozdr,
t.
Radosław Sokół
2006-09-26 06:44:19 UTC
Permalink
Post by Tomasz Bątor
[...]
Czyli w końcu która strona ma rację?
A gdzie tu widzisz sprzeczność?
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Tomasz Bątor
2006-09-26 06:45:25 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Post by Tomasz Bątor
Czyli w końcu która strona ma rację?
A gdzie tu widzisz sprzeczność?
Tu, że jedna strona twierdzi, że formalnie powinno być "GiB", a druga,
że to była tylko *propozycja*, która się nie przyjęła.

pozdr,
t.
Radosław Sokół
2006-09-26 06:53:53 UTC
Permalink
Post by Tomasz Bątor
Tu, że jedna strona twierdzi, że formalnie powinno być "GiB", a druga,
że to była tylko *propozycja*, która się nie przyjęła.
Formalnie według propozycji, bo kto miałby *wymusić* stoso-
wanie tego jako standardu? :) IEEE również zaleca stosowanie
nowych przedrostków, jednak ewentualny "przymus" ma jedynie
wobec swoich członków (i nie wiem, czy go w ogóle stosuje).

Wiele rozwiązań stosowanych na świecie to jakieś propozycje,
które po prostu odpowiednio wcześnie zostały tak upowszech-
nione, że potem ludzie przyjęli je jako naturalne. W końcu
nikt nikogo nie zmusza np. do stosowania jednostek układu SI
i wciąż np. moce silników podaje się często w KM zamiast w
watach. Kar za to nie ma. Z drugiej strony jak poprosisz o
2 funty mięsa w sklepie to popatrzą na Ciebie jak na dziwaka,
bo akurat kilogram przyjął się całkiem nieźle...

A że propozycja przedrostków binarnych się (jeszcze?) nie
przyjęła... Wystarczy popatrzeć na grupę, żeby widzieć, że
jest z tym ciężko. Ludziom jakoś nie zależy na jasnym
wykładaniu tego, co chcą powiedzieć. Tu zresztą można
przywołać wiele innych przykładów, gdzie poprawne nazewnictwo
trzeba wbijać do głowy kilka razy dziennie, a i tak wszyscy
mówią "tak jak się przyjęło" nawet jak to są z technicznego
punktu widzenia głupoty (*)


* Co nie oznacza wcale, że nie należy kontunować tego
wbijania do głów :)
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Tomasz Bątor
2006-09-26 07:31:09 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Formalnie według propozycji, bo kto miałby *wymusić* stoso-
wanie tego jako standardu? :) IEEE również zaleca stosowanie
W tym sęk, że propozycja staje się de facto standardem dopiero po
zaakceptowaniu przez ogół. A zwolennicy podobnych wynalazków próbują
czasami wprowadzić zmiany w sposób, nazwijmy to, siłowy (patrz niżej)
Post by Radosław Sokół
A że propozycja przedrostków binarnych się (jeszcze?) nie
przyjęła... Wystarczy popatrzeć na grupę, żeby widzieć, że
jest z tym ciężko. Ludziom jakoś nie zależy na jasnym
wykładaniu tego, co chcą powiedzieć. Tu zresztą można
A którym ludziom tak naprawdę jest takie rozróżniennie potrzebne? Jednym
wszystko jedno, czy jest napisane GB czy GiB (czy poza oznaczeniami
dysków problem wogóle występuje?), drudzy nie wiedzą wogóle co to te
całe bajty, a trzeci "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie
1000 :)
Post by Radosław Sokół
przywołać wiele innych przykładów, gdzie poprawne nazewnictwo
trzeba wbijać do głowy kilka razy dziennie, a i tak wszyscy
mówią "tak jak się przyjęło" nawet jak to są z technicznego
punktu widzenia głupoty (*)
No i właśnie. "Poprawne nazewnictwo"? "Głupoty z technicznego punktu
widzenia"? Toż właśnie z technicznego punktu widzenia, KB równy 1024
jest bardziej oczywisty, a dopiero KiB wprowadzony stosunkowo niedawno
powoduje zamieszanie i nie jest zgodny ze standardem żyjącym sobie
spokojnie od dziesiątków lat.

pozdr,
t.
Radosław Sokół
2006-09-26 07:42:59 UTC
Permalink
A którym ludziom tak naprawdę jest takie rozróżnienie potrzebne? Jednym
wszystko jedno, czy jest napisane GB czy GiB (czy poza oznaczeniami
dysków problem w ogóle występuje?), drudzy nie wiedzą w ogóle co to te
całe bajty, a trzeci "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie
1000 :)
Ale potem pojawiają się problemy w stylu "kupiłem dysk
40 gb a pokazuje mi tylko 37 gb, jak odzyskać pozostałe
trzy" (małe litery w jednostkach zastosowane celowo).
Po pierwsze takie pytania zawierają błędy, które w szkole
podstawowej powinny skutkować od razu oceną "1" z fizyki.
Po drugie wprowadza problem ze zrozumieniem, że można
gigabajt liczyć na dwa sposoby.
No i właśnie. "Poprawne nazewnictwo"? "Głupoty z technicznego punktu
widzenia"? Toż właśnie z technicznego punktu widzenia, KB równy 1024
jest bardziej oczywisty, a dopiero KiB wprowadzony stosunkowo niedawno
powoduje zamieszanie i nie jest zgodny ze standardem żyjącym sobie
spokojnie od dziesiątków lat.
Niestety nie. Gdyby wszyscy powszechnie w informatyce trzy-
mali się binarności, problemu by nie było. Ale niektórzy
(głównie z powodów marketingowych, vide producenci dysków)
wyłamują się. A jak się choć jeden wyłamie, to się robi
bajzel, bo nie wiadomo kto i co ma na myśli. A to jest
bardzo źle, jak nie wiadomo co tak *naprawdę* oznacza coś
napisanego na papierze czy ekranie.

Niestety nie wprowadzono binarnych przedrostków wcześniej,
gdy elektronika i informatyka dopiero się rodziły. Specja-
liści wiedzieli co mówią i piszą w zależności od kontekstu,
lecz nagłe upowszechnienie tych dwóch dziedzin spowodowało,
że nagle przeciętny Jaś musi wiedzieć, że 40 GB dysku to
niestety 40 000 000 000 bajtów, ale już 1 GB pamięci to
1 073 741 824 bajty. I dlatego upowszechnienie rozróżnienia
może ograniczyć wątpliwości.

I nie, nowy system nie upowszechni się sam. Do tego trzeba
setek i tysięcy ludzi tłukących pozostałym do głów nowe
zasady, choćby przez przyzwyczajanie i powtarzanie, jeżeli
nie przyjmują z dobrą wolą. Szkoda, że oprogramowanie nie
wprowadza szybciej nowych jednostek: gdyby Windows wszędzie
pokazywał KiB, MiB i GiB, ludzie po początkowym szoku
nauczyliby się. Ale nie podejrzewam Amerykanów z MS o taką
działalność edukacyjną.
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Tomasz Bątor
2006-09-26 09:34:57 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
I nie, nowy system nie upowszechni się sam. Do tego trzeba
Ok, uznaję twoją argumentację :)
Post by Radosław Sokół
nie przyjmują z dobrą wolą. Szkoda, że oprogramowanie nie
wprowadza szybciej nowych jednostek: gdyby Windows wszędzie
pokazywał KiB, MiB i GiB, ludzie po początkowym szoku
nauczyliby się. Ale nie podejrzewam Amerykanów z MS o taką
działalność edukacyjną.
Co tu mówić o Windows, skoro nawet w linuksach jest po staremu? Jeśli
już, to chyba właśnie od tamtej strony powinien zostać postawiony
pierwszy krok (*). Ale to już NTG.

pozdr,
t.

(*) no chyba, że jestem trochę do tyłu :)
Radosław Sokół
2006-09-26 12:17:35 UTC
Permalink
Post by Tomasz Bątor
Co tu mówić o Windows, skoro nawet w linuksach jest po staremu? Jeśli
już, to chyba właśnie od tamtej strony powinien zostać postawiony
pierwszy krok (*). Ale to już NTG.
No tu też niestety jest źle. Co ciekawe, ostatnio na l-k-m-l
pojawiła się propozycja serii patchy zmieniających jednostki
na binarne i została wstępnie odrzucona z dosyć niejasną
argumentacją (najwyraźniej odpowiadający nie wiedział do
końca, że to faktycznie binarne jednostki).

Ale na niektórych stronach mana systemowego widziałem już
przedrostki binarne zastosowane faktycznie.
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Maciej W. Rozycki
2006-09-26 15:05:24 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Niestety nie wprowadzono binarnych przedrostków wcześniej,
gdy elektronika i informatyka dopiero się rodziły. Specja-
liści wiedzieli co mówią i piszą w zależności od kontekstu,
lecz nagłe upowszechnienie tych dwóch dziedzin spowodowało,
że nagle przeciętny Jaś musi wiedzieć, że 40 GB dysku to
niestety 40 000 000 000 bajtów, ale już 1 GB pamięci to
1 073 741 824 bajty. I dlatego upowszechnienie rozróżnienia
może ograniczyć wątpliwości.
To by bylo za proste -- 40 GB dysku to zazwyczaj 40 960 000 000 bajtow
(calkowita wielokrotnosc typowego rozmiaru sektora).

Maciej
Radosław Sokół
2006-09-27 06:33:39 UTC
Permalink
Post by Maciej W. Rozycki
Post by Radosław Sokół
że nagle przeciętny Jaś musi wiedzieć, że 40 GB dysku to
niestety 40 000 000 000 bajtów, ale już 1 GB pamięci to
1 073 741 824 bajty. I dlatego upowszechnienie rozróżnienia
może ograniczyć wątpliwości.
To by bylo za proste -- 40 GB dysku to zazwyczaj 40 960 000 000 bajtow
(calkowita wielokrotnosc typowego rozmiaru sektora).
Tak, wiem, trochę uprościłem. Pojemności dysków też są
zaokrąglane. Ale zasada pozostaje ta sama :)
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
-
2006-09-27 08:52:54 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Niestety nie. Gdyby wszyscy powszechnie w informatyce trzy-
mali się binarności, problemu by nie było. Ale niektórzy
(głównie z powodów marketingowych, vide producenci dysków)
wyłamują się. A jak się choć jeden wyłamie, to się robi
a ja pozniej chce pisac poprawnie i pisze o dysku 40GiB,
a mam na mysli 40GB= ~37GiB

;)
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-08 22:32:37 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Niestety nie wprowadzono binarnych przedrostków wcześniej,
Nie było takiej potrzeby, bo kilogram oznaczał 1000 gramów,
a KiloBajt 1024 bajty. :) Podobnie też kilogram oznaczał
jednostkę masy, a kiloGram jednostkę siły z pełnymi tego
konsekwencjami. :)
Post by Radosław Sokół
gdy elektronika i informatyka dopiero się rodziły. Specja-
liści wiedzieli co mówią i piszą w zależności od kontekstu,
lecz nagłe upowszechnienie tych dwóch dziedzin spowodowało,
że nagle przeciętny Jaś musi wiedzieć, że 40 GB dysku to
niestety 40 000 000 000 bajtów, ale już 1 GB pamięci to
1 073 741 824 bajty. I dlatego upowszechnienie rozróżnienia
może ograniczyć wątpliwości.
Nagłość bierze się stąd, że mega ma skrót M, nie m. :)

E.
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-08 22:27:10 UTC
Permalink
"Tomasz Bątor" efakvu$enk$***@inews.gazeta.pl

: A którym ludziom tak naprawdę jest takie rozróżniennie potrzebne? Jednym
: wszystko jedno, czy jest napisane GB czy GiB (czy poza oznaczeniami

Nie jest źle. :) Kiedyś było ludziom obojętne na przykład to, czy
czas dostępu w HDD mierzono milisekundami, czy nanosekundami. :)

Teraz nadal wielu ludzi nie widzi różnicy pomiędzy
bitami na sekundę i bajtami na sekundę. :)

: dysków problem wogóle występuje?), drudzy nie wiedzą wogóle co to te
: całe bajty, a trzeci "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie
: 1000 :)

A jeszcze inni -- nie wiedzą, że piszemy 'w ogóle' i 'inni',
bo 'drugoje' to po niepolsku i 'drudzy' -- też nie po polsku. :)

E. :)
Tomasz Bątor
2006-10-09 06:56:31 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
: dysków problem wogóle występuje?), drudzy nie wiedzą wogóle co to te
: całe bajty, a trzeci "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie
: 1000 :)
A jeszcze inni -- nie wiedzą, że piszemy 'w ogóle' i 'inni',
bo 'drugoje' to po niepolsku i 'drudzy' -- też nie po polsku. :)
'Drudzy' nie po polsku? To jak powinno odmieniać się 'którzy', jeśli nie
'pierwsi, drudzy, trzeci' właśnie?

t.
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-12 21:14:53 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
: dysków problem wogóle występuje?), drudzy nie wiedzą wogóle co to te
: całe bajty, a trzeci "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie
: 1000 :)
A jeszcze inni -- nie wiedzą, że piszemy 'w ogóle' i 'inni',
bo 'drugoje' to po niepolsku i 'drudzy' -- też nie po polsku. :)
: 'Drudzy' nie po polsku? To jak powinno odmieniać się 'którzy', jeśli nie
: 'pierwsi, drudzy, trzeci' właśnie?

Ty słowa 'drudzy' nie użyłeś jako liczebnika, podobnie jest ze słowami 'trzeci' i 'jednym'.
Użyłeś tego raczej w znaczeniu 'inni', 'jeszcze inni' i 'jakimś' -- nawet nie 'jacyś'.
No i postarają się ponumerować Swoimi ,,liczebnikami'' jakieś grupy biegnące w kierunku mety. ;)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
A którym ludziom tak naprawdę jest takie rozróżniennie potrzebne? Jednym
wszystko jedno, czy jest napisane GB czy GiB (czy poza oznaczeniami
dysków problem wogóle występuje?), drudzy nie wiedzą wogóle co to te
całe bajty, a trzeci "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie
1000 :)
Biali byli pierwsi na mecie, Czerwoni drudzy, Niebiescy trzeci itd. -- to
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Jednym wszystko jedno, czy jest napisane GB czy GiB (czy poza oznaczeniami
dysków problem wogóle występuje?), drudzy nie wiedzą wogóle co to te
całe bajty, a trzeci "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie 1000 :)
Jeśli masz jeszcze wątpliwości spróbuj zmienić kolejność wyliczania:

Biali byli drudzy na mecie, Czerwoni pierwsi, Niebiescy trzeci itd. -- to
są istotnie liczebnikowe formy, ale nie w zdaniu, które Ty napisałeś:

Jednym wszystko jedno, czy jest napisane GB czy GiB (czy poza oznaczeniami
dysków problem wogóle występuje?), trzeci nie wiedzą wogóle co to te
całe bajty, a drudzy "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie 1000.

Czy raczej:

Jednym wszystko jedno, czy jest napisane GB czy GiB (czy poza oznaczeniami
dysków problem wogóle występuje?), drudzy "od zawsze" wiedzą, że mnoży się
przez 1024 a nie 1000 :), a trzeci nie wiedzą wogóle co to te całe bajty.

I zobaczysz, że nie użyłeś liczebnikowych form.

E.
Tomasz Bątor
2006-10-13 07:21:46 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
: dysków problem wogóle występuje?), drudzy nie wiedzą wogóle co to te
: całe bajty, a trzeci "od zawsze" wiedzą, że mnoży się przez 1024 a nie
: 1000 :)
A jeszcze inni -- nie wiedzą, że piszemy 'w ogóle' i 'inni',
bo 'drugoje' to po niepolsku i 'drudzy' -- też nie po polsku. :)
: 'Drudzy' nie po polsku? To jak powinno odmieniać się 'którzy', jeśli nie
: 'pierwsi, drudzy, trzeci' właśnie?
Ty słowa 'drudzy' nie użyłeś jako liczebnika, podobnie jest ze słowami 'trzeci' i 'jednym'.
Użyłeś tego raczej w znaczeniu 'inni', 'jeszcze inni' i 'jakimś' -- nawet nie 'jacyś'.
No i postarają się ponumerować Swoimi ,,liczebnikami'' jakieś grupy biegnące w kierunku mety. ;)
Nie, nie użyłem "drudzy" i "trzeci" jako liczebnika. Gdybym chciał tak
zrobić, zacząłbym od "pierwsi" a nie od "jednym".

Podsumowując, twierdzisz, że zdania z użyciem "jedni i drudzy" są
niepoprawne?

t.
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-14 01:15:09 UTC
Permalink
"Tomasz Bątor" egneqa$bpp$***@inews.gazeta.pl

: Nie, nie użyłem "drudzy" i "trzeci" jako liczebnika. Gdybym chciał tak
: zrobić, zacząłbym od "pierwsi" a nie od "jednym".

No właśnie -- czyli innymi (; ?drugimi? ;) słowy chciałeś napisać 'inni', nie 'drudzy'?

: Podsumowując, twierdzisz, że zdania z użyciem "jedni i drudzy" są niepoprawne?

0. To zależy od kryteriów. :) Czy rusycyzm jest niepoprawnością, podczas
gdy coś z Zachodu jest już poprawnością? I pod ruskimi zaborami była
Polska i pod niemieckimi/germańskimi. :) Imperium rzymskie natomiast aż
tutaj chyba nie dotarło. ;)

1. Zależy to od tego, co chciałeś napisać. Najprawdopodobniej
użyłeś rusycyzmu, czyli 'drudzy' w sensie 'inni'. :)

Słowa 'pierwsi', 'drudzy', 'trzeci' (może i 'czwarci') -- to poprawne
formy liczebnikowe, o ile odnoszą się do kolejności, czyli numerowania
bądź liczenia. (na mecie pierwsi, drudzy, trzeci) Następnych raczej nie
ma -- 'piąci', 'szóści', 'sześćdziesiąciopiąci'... ;)

No ;) a słowo 'drudzy' może też oznaczać 'inni' -- i jest wówczas rusycyzmem.

E. :)
Tomasz Bątor
2006-10-16 06:16:39 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
No ;) a słowo 'drudzy' może też oznaczać 'inni' -- i jest wówczas rusycyzmem.
Cóż, chyba muszę uwierzyć na słowo, że faktycznie tak jest :). Co nie
zmienia faktu, że używanie 'drudzy' w sensie 'inni' jest dosyć
powszechne (*)

t.

(*) tak, wiem :)
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-16 09:05:00 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
No ;) a słowo 'drudzy' może też oznaczać 'inni' -- i jest wówczas rusycyzmem.
: Cóż, chyba muszę uwierzyć na słowo, że faktycznie tak jest :). Co nie
: zmienia faktu, że używanie 'drudzy' w sensie 'inni' jest dosyć
: powszechne (*)

Rzut oko do słownika rosyjsko-polskiego i masz 'drugoje' lub jakoś tak -- w sensie 'inne'.
Innym tego rodzaju słowem jest 'dalsze' w sensie 'następne'/'następny'/itp.

Możesz też zapytać w poradniach językowych i na polszczyźnie, :)
i ewentualnie podzielić się zdobyczami wiedzy ze mną lub/i z innymi -- mnie uczono, iż to rusycyzm.

Ciekawostką są natomiast 'osoby trzecie' w kontekście 'drugich' i 'jednych' -- 'postronne'. :)
Kiedyś było to stale używane. Jakby do kompletu:

-- 'jedni' w sensie 'jacyś'
-- 'drudzy' w sensie 'inni'
-- 'trzeci' w sensie 'postronni'/'niezainteresowani'/'niebiorący_udziału'

Ty użyłeś 'trzeci' w sensie 'jacyś jeszcze inni' -- a tego to słowo raczej nie oznacza. :)
Na szczęście tego rodzaju błędy podlegają autoreperacji w locie, ;) o ile obie ;) strony
mają ochotę na porozumienie. :)

E.

Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-08 22:21:24 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
nione, że potem ludzie przyjęli je jako naturalne. W końcu
nikt nikogo nie zmusza np. do stosowania jednostek układu SI
Ano nikt, ;) ale gdy w UK wprowadzono SI -- za sprzedawanie tradycyjne karano grzywnami.
Post by Radosław Sokół
i wciąż np. moce silników podaje się często w KM zamiast w
watach.
Jakoś nie pamiętam takiej sytuacji, aby moc silnika podano w KM i nie podano w kW. :)
Post by Radosław Sokół
Kar za to nie ma.
Tak? :)
Post by Radosław Sokół
A że propozycja przedrostków binarnych się (jeszcze?) nie
przyjęła... Wystarczy popatrzeć na grupę, żeby widzieć, że
jest z tym ciężko. Ludziom jakoś nie zależy na jasnym
wykładaniu tego, co chcą powiedzieć. Tu zresztą można
przywołać wiele innych przykładów, gdzie poprawne nazewnictwo
trzeba wbijać do głowy kilka razy dziennie, a i tak wszyscy
mówią "tak jak się przyjęło" nawet jak to są z technicznego
punktu widzenia głupoty (*)
Na przykład wbija się kilka razy dziennie do głów grupowiczów
kształt znaków cudzysłowu -- i nic... ;)
Post by Radosław Sokół
* Co nie oznacza wcale, że nie należy kontunować tego
wbijania do głów :)
Co najwyżej należy zastosować inne metody wbijania i/lub inne młotki...

E. :)
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-09-26 13:36:50 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
A gdzie tu widzisz sprzeczność?
: Tu, że jedna strona twierdzi, że formalnie powinno być "GiB", a druga,
: że to była tylko *propozycja*, która się nie przyjęła.

Nie jest napisane, gdzie się nie przyjęła. Może nie przyjęła się w jakimś
środowisku, na przykład w środowisku zwolenników układu trójkowego. ;)

Ogólnie to jednak kilo, mega, biga czy tera oznaczają potęgi z podstawą
10, nie 2, dlatego wprowadzenie czegoś dwójkowego raczej jest pożądane,
a że nie każdy ma na to ochotę, to już inna sprawa.

Dżule też się nie przyjęły w żywności i na przykład ja liczą kilokalorycznie,
gdy jem. :) Ale nie kaloria czy kilokaloria, a dżul jest poprawna jednostką
w SI i to, że u mnie się nie przyjął dżul, niewiele znaczy. :)

Co gorsza -- wiele osób uważa, że człowiek dziennie potrzebuje nie paru
kilokalorii, ale paru kalorii, aby żyć. :) I to, że u tych osób coś się
przyjęło lub nie -- niewiele znaczy.

E.
Tomasz Bątor
2006-09-26 14:03:25 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Post by Radosław Sokół
A gdzie tu widzisz sprzeczność?
: Tu, że jedna strona twierdzi, że formalnie powinno być "GiB", a druga,
: że to była tylko *propozycja*, która się nie przyjęła.
Nie jest napisane, gdzie się nie przyjęła. Może nie przyjęła się w jakimś
środowisku, na przykład w środowisku zwolenników układu trójkowego. ;)
Skoro nie jest napisane gdzie, to domyślnie przyjmuje się, że wszędzie.
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Ogólnie to jednak kilo, mega, biga czy tera oznaczają potęgi z podstawą
10, nie 2, dlatego wprowadzenie czegoś dwójkowego raczej jest pożądane,
a że nie każdy ma na to ochotę, to już inna sprawa.
Kilo, mega, giga, czy tera to owszem, potęgi z podstawą 10, ale nie w
informatyce :P. Czy zapisy z "i" staną się standardem zobaczymy za parę lat.

A jak MS wymyśli, że 1 KB to 999 B to wtedy dopiero trzeba się będzie
przestawić :>
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Dżule też się nie przyjęły w żywności i na przykład ja liczą kilokalorycznie,
gdy jem. :) Ale nie kaloria czy kilokaloria, a dżul jest poprawna jednostką
w SI i to, że u mnie się nie przyjął dżul, niewiele znaczy. :)
Znaczy, ponieważ nie tylko u ciebie się nie przyjął. A SI, PSI czy inne
EGERGT marketingu i przyzwyczajeń nie pokonają.

pozdr,
t.
Michal Kawecki
2006-09-26 08:39:03 UTC
Permalink
Post by achtung
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gigabajt
wyjasnione.
"Formalnie powinien być używany przedrostek "gibi", który oznacza właśnie
1024*1024*1024, jednostka powina się nazywać gibibajt i posiadać skrót
GiB, w praktyce jednak, utarła się niepoprawna nazwa."
Natomiast na http://pl.wikipedia.org/wiki/Bajt_(informatyka)
"W celu odróżnienia przedrostków o mnożniku 1000 od przedrostków o
mnożniku 1024, już w styczniu 1997 r. pojawiła się propozycja
ujednoznacznienia opracowana przez IEC, polegająca na dodawaniu litery "i"
po symbolu przedrostka dwójkowego, oraz "bi" po jego nazwie.
(...)
Jednak ta propozycja rozwiązania problemu niejednoznaczności przedrostków
nie przyjęła się."
Tak jest tylko w polskiej wersji Wikipedii, której ja specjalnie nie
dowierzam.
Tutaj http://en.wikipedia.org/wiki/Binary_prefix piszą całkiem co innego:

"As of 2005 this naming convention has not gained widespread use, but its
use is growing. It is strongly supported by many standardization bodies and
technical organizations, such as IEEE, CIPM, NIST, and SAE.[3][4] BIPM
(which maintains SI) expressly prohibits the binary prefix usage, and
recommends the use of the IEC prefixes as an alternative (computing units
are not included in SI).[5] In particular, on March 19, 2005 the IEEE
standard IEEE 1541-2002 (Prefixes for Binary Multiples) has been elevated to
a full-use standard by the IEEE Standards Association after a two-year trial
period."

Tak więc podział na jednostki binarne i decymalne stał się obecnie de facto
bezdyskusyjnym standardem.
--
M. [MS-MVP]
/odpowiadając zmień px na pl/
Tomasz Bątor
2006-09-26 09:40:08 UTC
Permalink
Post by Michal Kawecki
Tak więc podział na jednostki binarne i decymalne stał się obecnie de
facto bezdyskusyjnym standardem.
Bezdyskusyjnym powiadasz... Chociaż fakt, sam podział jest
bezdyskusyjny; z wykorzystaniem nowych jednostek przez producentów jest
jednak problem.

pozdr,
t.
Michal Kawecki
2006-09-26 10:06:11 UTC
Permalink
Post by Michal Kawecki
Tak więc podział na jednostki binarne i decymalne stał się obecnie de
facto bezdyskusyjnym standardem.
Bezdyskusyjnym powiadasz... Chociaż fakt, sam podział jest bezdyskusyjny;
z wykorzystaniem nowych jednostek przez producentów jest jednak problem.
Skoro producenci się do tego nie kwapią, to właśnie my na grupach
technicznych powiniśmy użytkowników do nowych jednostek przyzwyczajać.
Przecież nie chcemy skończyć tak jak francuzi, co wymyślili własne
określenia na wszystko, ignorując powszechnie zaakceptowane standardy ;-). I
weź z takim pogadaj o "l'ordinateur" czy też "logiciel d'exploitation" ;-).
--
M. [MS-MVP]
/odpowiadając zmień px na pl/
Radosław Sokół
2006-09-26 10:14:24 UTC
Permalink
Post by Michal Kawecki
określenia na wszystko, ignorując powszechnie zaakceptowane standardy
;-). I weź z takim pogadaj o "l'ordinateur" czy też "logiciel
d'exploitation" ;-).
Niech już nawet takie rzeczy sobie wymyślają, w końcu my
może mamy już swój "komputer", ale kawałek na południe
jest "poczitacz" (pisownia fonetyczna) ;) Co język to
słowo, nie wszystko trzeba kalkować z angielskiego. Ale
Francuzi przesadzili mocno w momencie, w którym postano-
wili zmienić jednostki i z bajtu zrobić oktet na przykład...

PS. Nawet nie wiem jak bit nazywają.
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Michal Kawecki
2006-09-26 10:21:09 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Post by Michal Kawecki
określenia na wszystko, ignorując powszechnie zaakceptowane standardy
;-). I weź z takim pogadaj o "l'ordinateur" czy też "logiciel
d'exploitation" ;-).
Niech już nawet takie rzeczy sobie wymyślają, w końcu my
może mamy już swój "komputer", ale kawałek na południe
jest "poczitacz" (pisownia fonetyczna) ;) Co język to
słowo, nie wszystko trzeba kalkować z angielskiego. Ale
Francuzi przesadzili mocno w momencie, w którym postano-
wili zmienić jednostki i z bajtu zrobić oktet na przykład...
PS. Nawet nie wiem jak bit nazywają.
Peu.

;-)
--
M. [MS-MVP]
/odpowiadając zmień px na pl/
Radosław Sokół
2006-09-26 12:15:53 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
PS. Nawet nie wiem jak bit nazywają.
Peu.
;-)
No tak, można się było spodziewać ;)
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Maciej W. Rozycki
2006-09-26 15:09:58 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
słowo, nie wszystko trzeba kalkować z angielskiego. Ale
Francuzi przesadzili mocno w momencie, w którym postano-
wili zmienić jednostki i z bajtu zrobić oktet na przykład...
Oktet jest akurat standardowo uzywanym okresleniem na paczke osmiu bitow
w terminologii sieciowej. I bardzo slusznie, gdyz eliminuje wszelka
niejednoznacznosc -- w zaleznosci od architektury maszyny bajt moze miec
rozna liczbe bitow np. 6 dla 36-bitowej maszyny o 6-bitowym rozmiarze
znaku (PDP-10).

Maciej
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-09-26 17:21:07 UTC
Permalink
"Maciej W. Rozycki" ***@blysk.ds.pg.gda.pl

{ Oktet jest akurat standardowo uzywanym okresleniem na paczke osmiu bitow
{ w terminologii sieciowej. I bardzo slusznie, gdyz eliminuje wszelka
{ niejednoznacznosc -- w zaleznosci od architektury maszyny bajt moze miec
{ rozna liczbe bitow np. 6 dla 36-bitowej maszyny o 6-bitowym rozmiarze
{ znaku (PDP-10).

Kiedyś, obok bajtu, było jeszcze słowo. I nie wiem, czy na początku był
bajt, czy na początku było słowo, ;) ale wiem, że nie było jasności ani
co do wielkości bajta i tym bardziej co do wielkości słowa, z tym że
bajt począł się stabilizować właśnie około 8 bitów ze dwadzieścia lat temu. :)

I teraz też trudno zgadnąć, co to znaczy, że mamy ileśtam bajtów w przepustowości
czegoś na sekundę, bo niekoniecznie same bajty wystarczają, gdyż do każdych ośmiu
bitów czasami dorzuca się jakieś bity kontrolne które się uwzględnia w taki sposób
lub w inny.

Jak mi czasami pokazuje, że mam 4 Mbity/s -- to ile mogę ściągnąć w ciągu sekundy
literek, z których każda mieści się na ośmiu bitach? :) BTW -- jak mi pokazuje owe
4 Mbit/s, to nie mogę niczego ściągnąć, bo to są krótkotrwałe piki :) po których
jest cisza przez dziesięć sekund. (ponoć mam rozregulowany modem)

Jak głowica z dysku czyta miliard bitów na sekundę, to ile jest tam literek
ośmiobitowych, a ile bitów nadmiarowych?

Co do podstawy -- budowniczowie dysków są chyba zdecydowani na rozróżnianie
K/Ki, M/Mi itd., bo podając pojemność dysków w GB, konsekwentnie trzymają się
podstawy 10.

E. :)
Franciszek Sosnowski
2006-09-27 00:06:13 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Co do podstawy -- budowniczowie dysków są chyba zdecydowani na rozróżnianie
K/Ki, M/Mi itd., bo podając pojemność dysków w GB, konsekwentnie trzymają się
podstawy 10.
Dopiero od czasu, jak maxtor zaczal tak pisac.
Micropolis, Kalok byly zawsze o podstawie 2.
Pewnie dlatego padly :)
Poza tym z wielkosciami dyskow idzie oszukac, bo tam wielkosc da sie
ulamkowo 'regulowac' iloscia sciezek, bo one i tak sa wirtualne.
W przypadku pamieci raczej czegos takiego sie nie zrobi, bo zlozenie
szyny i adresow daje dosc stale wymiary matrycy.
--
Fran,
Nam jest wszystko jedno...
Nam to nawet wszystko jedno,
czy jest nam wszystko jedno.
-
2006-09-27 09:00:01 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Kiedyś, obok bajtu, było jeszcze słowo. I nie wiem, czy na początku był
bajt, czy na początku było słowo, ;) ale wiem, że nie było jasności ani
co do wielkości bajta i tym bardziej co do wielkości słowa, z tym że
bajt począł się stabilizować właśnie około 8 bitów ze dwadzieścia lat temu. :)
z tego co kojaze, to czytalem, ze slowo w maszynie wewnetrznie 8-mio bitowej
to bajt, w 16-sto bitowej to 2 bajty... ale to byl jakis 1990 rok
Maciej W. Rozycki
2006-09-27 12:58:47 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Kiedyś, obok bajtu, było jeszcze słowo. I nie wiem, czy na początku był
bajt, czy na początku było słowo, ;) ale wiem, że nie było jasności ani
co do wielkości bajta i tym bardziej co do wielkości słowa, z tym że
bajt począł się stabilizować właśnie około 8 bitów ze dwadzieścia lat temu. :)
Slowo (maszynowe) nadal istnieje. To wlasnie jego rozmiar okresla ilu
bitowy jest dany procesor. Ale okreslenia "slowo" uzywa sie rowniez w
odniesieniu do agregatow bajtow o roznej ich liczbie, zaleznej od uzytego
kontekstu. Np. w terminologii stosowanej dla procesorow VAX i i386
"slowo" oznacza paczke 16 bitow, zas w przypadku procesorow MIPS i Alpha
-- 32 bitow. Oczywiscie zaleznosc miedzy tymi rozmiarami, a rozmiarem
slowa maszynowego tych procesorow (nie zawsze stalym w zbiorze czlonkow
danej rodziny) jest nie do konca oczywista, a wynika to, jak zwykle, z
uwarunkowan historycznych.

Maciej
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-09-27 21:51:09 UTC
Permalink
Post by Maciej W. Rozycki
"slowo" oznacza paczke 16 bitow, zas w przypadku procesorow MIPS i Alpha
-- 32 bitow.
A nie 64 w przypadku procesorów Alpha? Niby AXP 21064 nie do końca był 64bitowy, ale jednak. :)

E.
Maciej W. Rozycki
2006-09-28 14:52:13 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Post by Maciej W. Rozycki
"slowo" oznacza paczke 16 bitow, zas w przypadku procesorow MIPS i Alpha
-- 32 bitow.
A nie 64 w przypadku procesorów Alpha? Niby AXP 21064 nie do końca był 64bitowy, ale jednak. :)
Sprawdzilem dla pewnosci i obaj sie pomylilismy -- "slowo" w terminologii
procesora Alpha to wartosc 16-bitowa; wartosci 32-bitowe i 64-bitowe to
"slowo dlugie" i "slowo poczworne" ("longword" i "quadword"), odpowiednio.
Wynika to z zastosowania takiego samego nazewnictwa, jak dla procesorow
VAX. Oczywiscie slowo maszynowe ma w przypadku wszystkich procesorow
Alpha dlugosc 64 bitow.

Maciej
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-09-28 15:32:54 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
A nie 64 w przypadku procesorów Alpha? Niby AXP 21064 nie do końca był 64bitowy, ale jednak. :)
Sprawdzilem dla pewnosci i obaj sie pomylilismy -- "slowo" w terminologii
procesora Alpha to wartosc 16-bitowa; wartosci 32-bitowe i 64-bitowe to
"slowo dlugie" i "slowo poczworne" ("longword" i "quadword"), odpowiednio.
Wynika to z zastosowania takiego samego nazewnictwa, jak dla procesorow VAX.
A VAXowe procesory były ilobitowe?
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Oczywiscie slowo maszynowe ma w przypadku wszystkich procesorow
Alpha dlugosc 64 bitow.
Coś w Alphie nie było 64bitowe. Co?

E.
Maciej W. Rozycki
2006-09-29 13:44:28 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Post by Maciej W. Rozycki
Sprawdzilem dla pewnosci i obaj sie pomylilismy -- "slowo" w terminologii
procesora Alpha to wartosc 16-bitowa; wartosci 32-bitowe i 64-bitowe to
"slowo dlugie" i "slowo poczworne" ("longword" i "quadword"), odpowiednio.
Wynika to z zastosowania takiego samego nazewnictwa, jak dla procesorow VAX.
A VAXowe procesory były ilobitowe?
Trzydziestodwu. Terminologia siega oczywiscie procesora PDP-11, ktorego,
jak wiadomo, VAX byl wirtualnym rozszerzeniem ("Virtual Address
eXtension").
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Post by Maciej W. Rozycki
Oczywiscie slowo maszynowe ma w przypadku wszystkich procesorow
Alpha dlugosc 64 bitow.
Coś w Alphie nie było 64bitowe. Co?
Rozmiar instrukcji. Zreszta wzorem architektury MIPS -- podobienstwa
tych dwu architektur sa nieprzypadkowe.

Jako ciekawostke moge podac terminologie architektury MIPS: 16 bitow --
polslowo ("halfword"), 32 bity -- slowo ("word"), 64 bity -- slowo
podwojne ("doubleword"). Same procesory MIPS wystepuja w odmianach 32- i
64-bitowych i to od dosc dawna -- w 1991 roku procesor R4000 byl pierwszym
64-bitowym mikroprocesorem jaki w ogole powstal.

Maciej
Eneuel Leszek
2006-09-29 21:50:45 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
A VAXowe procesory były ilobitowe?
: Trzydziestodwu. Terminologia siega oczywiscie procesora PDP-11, ktorego,
: jak wiadomo, VAX byl wirtualnym rozszerzeniem ("Virtual Address eXtension").

Komputerów PDP była cała masa. :)
VAXy znam tylko z opisów. :)
No i nie były one (; wirtualnym rozszerzeniem. ;)

E.
Maciej W. Rozycki
2006-10-03 11:44:25 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek
Komputerów PDP była cała masa. :)
VAXy znam tylko z opisów. :)
No i nie były one (; wirtualnym rozszerzeniem. ;)
;-)

Zainteresowanym polecam do poduszki:
http://h71000.www7.hp.com/openvms/20th/vmsbook.pdf

Maciej
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-05 22:02:29 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek
Komputerów PDP była cała masa. :)
VAXy znam tylko z opisów. :)
No i nie były one (; wirtualnym rozszerzeniem. ;)
;-)
Post by Eneuel Leszek
http://h71000.www7.hp.com/openvms/20th/vmsbook.pdf
Ja się o VAXach i VMSie naczytałem przed nastu laty. :)
Nawet brałem ludzi pod włos, pisząc, że kiedyś programista adresował
wirtualnie :) i specjalny sterownik zamieniał adresy wirtualne na rzeczywiste,
podczas gdy w dzisiejszych komputerach tego rodzaju sterowników nadal nie ma...

Mój kolega z ogólniaka pracuje w HP. :)
Powiedział, że programowo lepiej jest to przeliczać. :)

Wiele osób się na to nabrało. :)
Mogę nawet odszukać w Googlach to, co pisałem na ten temat. :)
Twardziele (nie chodzi o HDD) szukali tego rodzaju sterowników
w PeCetach, nie znajdowali i tłumaczyli, że to rozwiązanie dobre
do skansenów i wyśmiewali się ze mnie. :) Problem w tym, że od
80286 to rozwiązanie jest obecne wewnątrz procesora i bez tego
sprzętowego dopalacza SWAP miałby wartość problematyczną, gdyż
przeliczanie zajęłoby niepotrzebnie zbyt wiele czasu procesora. :)

Ja się wychowałem :) na ,,wirtualnym rozszerzeniu'', dlatego mnie nie weźmiesz
pod [ten akurat] :) włos. :) Jak niedawno tutaj pisałem -- VAXów nie znam z realu,
a jedynie PDP, a raczej SM-4, który był ,,wierną'' kopią PDP-11/40. :) Poznałem
także dokładnie RSX 11-M i byłem dosłownie nim oczarowany. :) ,,Wierność''SM-4
polegała na tym, że SM-4 psuł się z częstotliwością kilku herców, ale ja umiałem
sobie z tym radzić, czym budziłem zdumienie pracowników Fizyki. :)

Dziś, po tylu latach zdradzę im mój sekret:

-- Przemawiałem po prostu do SMa czułymi słowami, jak do słodkiej kochanki. :)
Nie krzyczałem, nie tłukłem pięściami (dzień dobry księdzu, który ,,z ambony'',
czyli w trakcie kazania, stawiał za wzór zakonnicę, która w trakcie modlitwy
stukała pięścią w stół, aby w ten sposób przekonać Boga -- Benedykt XVI na
moje szczęście przywraca porządek Benedykta XV, Jana XXIII i Pawła VI oraz Jana
Pawła I) ale delikatnie prosiłem :) o współpracę... Gdy się zacinał, podchodziłem
do ,,klawiatury'' ;) i ręcznie :) popychałem go dalej (w tym celu siedziałem przy
TT0:, z którego do ,,klawiatury'' miałem przysłowiowy jeden krok) poza tym po
prostu nauczyłem się przewidywania i w porę przesiadałem się :) z miejsca na
miejsce tegoż komputera... (oczywiście nie chodzi o przesiadanie się z terminala
na inny terminal, ale o coś innego) Przypominałem sobie wówczas opowieści (nie
wiem, czy prawdziwe, czy nie) o marynarzach, którzy uciekali z jednego kąta :)
lotniskowca w przeciwległy w trakcie ataków -- lotniskowiec był ponoć tak duży,
że atak niszczył co najwyżej drobny fragment okrętu, nie całość; oficerowie
uciekali samochodami, pomniejsi piechotą -- raz jeszcze piszę, że nie wiem,
czy te opowiadania o marynarzach były prawdziwe...

Później pracowałem tam (na białostockiej Fizyce) jako supervisor sieci Novella.

Przez kilka ostatnich tygodni życia SMa byłem jedyną osobą, która potrafiła nad tym
komputerem zapanować. :) Kończyłem swój ostatni program -- edytor. Części tego edytora
pisałem już przy jego pomocy, to znaczy tym właśnie, pisanym edytorem. :) Pisałem go
z pominięciem wszelkich zasad ,,dobrego pisania programów''. :) Dane wchodziły na kod,
wykorzystując miejsce do końca, :) dzięki czemu suma podprogramów (psection) :) była
większa od całego programu. :) W całym programie było tylko jedno miejsce, w którym
czytana była klawiatura. Cała masa zmiennych zachodziła na siebie, tablice jednoelementowe
posiadały ;) masy elementów, te same części danych różnych podprogramów nachodziły na siebie,
a zmiana czegokolwiek (nawet pozornie nieznacząca) wymagała podwójnej kompilacji. :) Pierwsza
kompilacja pokazywała spodziewane zmiany w kodzie, które należało nanieść na źródło, aby po
kolejnej kompilacji otrzymać zamierzony efekt. :)

Moje programy były szybkie (czasami o rząd wielkości szybsze, czasami o dwa :) rzędy
od adekwatnych :) programów moich konkurentów) i krótkie -- czasami tak krótkie, że
ludzie nie wierzyli w to, co widzieli na własne oczęta. :) Ponadto dopracowałem się
metody weryfikacji tych programów, tak że o zdecydowanej większości podprogramów mogłem
z pełną świadomością powiedzieć, że są bezbłędne -- weryfikacja była trochę podobna do
sprawdzania przebiegu zmienności ciągłej i różniczkowalnej funkcji, choć rzecz jasna
żaden program nie spełnia tego rodzaju warunków. :)

W edytorze tym ponad tydzień walczyłem z ostatnim słowem -- dwoma bajtami i pojąłem,
że moja teoria minęła się :) z praktyką. :) Walczyłem dosłownie o każde słowo, o każde
dwa bajty. :) (jeden bajt nie miał tam sensu) Na przykład przestawiałem linijki kodu,
aby zmniejszyć z 4 bajtów do 2 bezwarunkowy skok GOTO. :) Co mogłem -- wysuwałem poza
kod. :) Czegoś mi brakowało w FORTRANie i znalazłem to w C. :) Razem z tym czymś -- znalazłem
też wiele innych rzeczy, które ułatwiały i upraszczały pisanie, :) ale w C prawie w ogóle nie pisałem.

Ale może kiedyś poczytam raz jeszcze o VAXach. :)

-=-

Czasy DOSa chciałem jakoś przetrwać i doczekać do czegoś poważniejszego. :)
Niestety -- gdy czas stosowny nadszedł, stanąłem oko w oko z debilizmem,
którego pojąć już nie zdołałem. :) Byłem 80procentowym współwłaścicielem
spółki cywilnej, która potrafiła zarobić masy pieniędzy, choć tej firmy
w pewnym sensie w ogóle nie było. :)

-- rzymskokatoliccy duchowni uważali, że to ,,ich firma'', :) gdyż to oni ją ,,wymodlili''
-- matka mojego ojca uważała, że to ,,jej firma'', :) gdyż to ona ją ,,wymodliła''
-- moja siostra rodzona uważała, że to ,,jej firma'', :) gdyż to ona ma prawo do życia
-- i jeszcze komuś :) odbiło, bo także uważał tę firmę za swoją... :)

Tą ostatnią osobą jest ktoś, kto zna doskonale virtualnie rozszerzone PDP... ;)
Dla mnie w firmie zabrakło miejsca. Znalazło się na uczelni, ale duchowni uznali,
że muszę wracać do ,,firmy'', zarabiać i płacić im... Głodowałem kilka miesięcy,
połamały mi się dwa palce prawej ręki, mam kłopoty z kolanami, przespałem niemal
ciągłym snem nieco ponad trzy miesiące, nie mam mebli... Straciłem jedną dziewczynę
(trochę śliczną, z dobrego domu, ,,trochę'' bogatą i raczej dobrego serca) straciłem
drugą (mniej śliczną, z mniej dobrego domu, ,,trochę'' mniej bogatą, ale także wesołą)
i postanowiłem powrócić do pracy na uczelni... Ale nie wróciłem. :)

W międzyczasie zmienił się papież i okazało się, że nauka mówiąca o tym, iż można
coś ,,wymodlić'' odeszła w niebyt zapomnienia -- modlitwa stała się na nowo rozmową
z Bogiem, nie zaś trudem przeliczanym przez Boga na pieniądze lub inne dobra. :)

Firmę rozwiązałem 10 lutego ubroku i mam na to dowód z Urzędu Miasta. :)

Pozdrawiam tę ostatnią osobę. :) (której znane są virtualnie rozszerzone PDP)
Pozdrawiam też swego kolegę z ogólniaka, który pracuje/pracował w Białymstoku w HP.

-=-

Jak pisałem w swoich opowiadaniach -- Azalndczycy swoją ofiarną pomoc
przypłacili przegraną, lecz Książę Tacjan wyprowadził ich wojska do
Nadmorskiej Azalandii bez strat. :)

A znaczy to tyle, że nie tęsknię do dawnych znajomych, opływających
w dostatki, którzy nie pomogli mi w tych smutnych czasach. :) Tęsknię
natomiast do spotkanej nad morzem dziewczynki, którą nazwałem nie bez
powodu Królewną Azalandii. :)

-=-

Przeżyłem, ale straciłem dużo czasu. :)

Nie przeżyli natomiast:

-- matka mojego ojca (nie pogodziła się ze mną przed śmiercią i jej ,,moc modlitewna'' ;)
nie pokonała mnie -- kobieta ta uważała, że rzuci mnie na kolana za pomocą klepanych
przez nią tysiącami sztuk :) różańców; jej ,,mocy modlitewnej'' Bóg przeciwstawił
pokorną modlitwę wspomnianej wyżej Królewny z Azalandii, która wolę Bożą postrzegała
przez pryzmat zmysłów i Rozumu, podczas gdy całe masy ludzi -- poprzez czucia, przeczucia,
,,wewnętrzne głosy'', ,,widzenia'', postawę innych osób itd...)

-- mój proboszcz, honorowy prałat Jana Pawła II (umarł nagle, niemal
w trakcie odprawianej przez siebie mszy świętej, a jego zgonu nie
zapowiadało pogorszenie jego zdrowia, ani nic innego, chyba że
wróżby, ;) gusła itp...)

-- Jan Paweł II (umarł na 2 godziny i 23 minuty przed zbawczą
dla niego :) niedzielą, upamiętniając tym samym mój spór
z jego ulubieńcem, księdzem Henrykiem Samulem i moją datę
urodzin, czyli 23 lutego; aby było jasne, nie twierdzę, że
nasz papież został przez Boga potępiony, ale na pewno został
przez Boga upokorzony w ten sposób -- nie dożywając tej akurat
niedzieli, czyli ustanawianego przez siebie długimi latami,
Święta Miłosierdzia, bodaj święta tego Kościoła, które nie
jest dla umarłych, ale wyłącznie dla żywych)

-- podopieczny jednego z białostockich duszpasterzy akademickich,
DarekS z Sokółki, syn lekarzy (jeszcze do niedawna nie wiedziałem,
co konkretnie łączyło tę śmierć sprzed wielu lat z moja osobą, choć
od czasu pogrzebu wiedziałem, że łączono jednoznacznie tę tragiczną
śmierć ze mną)

-- licealiści z I ogólniaka w Białymstoku (spłonęli żywcem, uwięzieni w luksusowym
autokarze, u progu dorosłego życia; ich śmierć do dnia dzisiejszego studzi zapędy
związane z niszczeniem mojego życia, oby nie była daremna...)

-=-

W razie potrzeby -- Google Twoim przyjacielem. Nie chce mi się pisać niepotrzebnie wszystkiego od początku. :)

E. :)
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-06 00:23:34 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
urodzin, czyli 23 lutego; aby było jasne, nie twierdzę, że
nasz papież został przez Boga potępiony, ale na pewno został
przez Boga upokorzony w ten sposób -- nie dożywając tej akurat
niedzieli, czyli ustanawianego przez siebie długimi latami,
Święta Miłosierdzia, bodaj święta tego Kościoła, które nie
+ Święta Miłosierdzia, bodaj JEDYNEGO święta tego Kościoła, które nie
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
jest dla umarłych, ale wyłącznie dla żywych)
Samul, ulubieniec papieża, przeklinał mnie za to, że przeszkodziłem mu
w odwiedzeniu watykańskiej biblioteki, na które to odwiedzenie czekał
ów Samul całe swoje życie.

A przeklinając mnie (od lipca 1991 roku chyba po dzień dzisiejszy) życzył
mi tego, abym dążył do czegoś dla mnie ważnego, oczekiwał spełnianie się
tego czegoś, ale abym nigdy nie osiągnął tego, na czym mi zależy, abym
tracił to na przysłowiową chwilę przed osiągnięciem tego czegoś...

Śmierć licealistów (u progu dorosłego życia) i śmierć papieża (u progu
ustanawianego przezeń święta) który w ciemno poparł Samula -- stały się wymowne. :)

O śmierć w płomieniach -- poprosiłem Boga tylko **jeden raz**, zanim nastała.
Poprosiłem o to w dniu, w którym odmówiono mi przyjęcia mnie do pracy na uczelni,
tym samym skazując mnie na wegetację i opuszczenie :) tegoż świata. :) Miało to
miejsce 15 września ubroku. :)

Na uczelni tej pracowałem:

-- 3 (trzy) lata pracy społecznej (przy SMie właśnie)
-- 9 (dziewięć) lat etatu
-- umowy-zlecenia, umowa o dzieło itp. -- trudno przeliczyć
na lat,ale nie skłamię, jeśli to wycenię :) na 3 (trzy) lata
-- moja własna działalność gospodarcza -- także trudno ja przeliczyć
na lata etatowej pracy

A pracy tez zwolniłem się na krótki czas, aby tam powrócić po rektorskich wyborach.
Wiosną roku 2001 pomagałem swojemu ex-przełożonemu (po odejściu byłem do jego
dyspozycji tak samo, jak przed zwolnieniem się) a zimą roku 2001 odmówił mi
przyjęcia do tejże pracy. Odmowę swą podtrzymywał do wiosny roku 2004, kiedy
to ostatni raz zwróciłem się do niego z prośbą o przyjęcie mnie do pracy.

Odchodząc jesienią roku 1998, nie wziąłem stosownych dokumentów, czyli
na przykład swoich obowiązków pracy, jako że uznałem to za niepotrzebne.

Z woli profesora Gajewskiego, rektora z roku 1991 (od kilku lat już
świętej pamięci) i innych wpływowych wówczas osób (zapewne profesora
Ludwika Dobrzyńskiego) uczelni -- lata pracy 1991-1998 upływały mi
raczej nie jak pracownikowi technicznemu, ale nieco lepszej kategorii,
choć brakowało mi (i brakuje nadal) stosownych dokumentów/tytułów.

Płacono mi różnie -- czasami bardzo dobrze, a czasami nieco lepiej, niż bardzo dobrze. :)
Teoretycznie pracowałem 6 (sześć) godzin w tygodniu (we wtorek trzy i w czwartek tyleż)
ale nie musiałem przestrzegać tych dyżurów. W efekcie czasami przychodziłem nocami, ale
dostępny byłem codziennie (poza niedzielami, sobotami i świętami) lub prawie codziennie,
choć niekoniecznie w czasie tych godzin. Oczywiście jeśli się z kimś umówiłem -- przychodziłem
bez względu na czas. :) (na przykład w środku nocy z soboty na niedzielę -- przychodzenie
w nocy nie należało tam wówczas do wyjątków i nikogo nie dziwiło)

Mój ex-przełożony (defraudant sporych pieniędzy uczelnianych) jest (w skrócie)
między innymi nauczycielem etyki i moralności. :)

Pewnego dnia odkryłem na jego domowym komputerze, w cachu przeglądarki (IE) pornograficzne strony...
Był oburzony... Podniosłem słuchawkę telefonu (a dostęp miał jedynie poprzez modem telefoniczny)
i stwierdziłem:

E -- Jesteśmy off-line.
ppJK -- A co to znaczy, panie Leszku?
E -- Przeglądam to, co pan przeglądał.
A przeglądam, bo mi chciałem coś sprawdzić i ni chciałem
marnować impulsu. Otworzyłem przypadkowo tę stronę -- nie
wiedziałem przed otwarciem, co otwieram.
żppJK -- To znaczy, że ktoś oglądał to wcześniej?
E -- Tak.

żppJK -- to żona profesora Jerzego Kopani

W oczach miała coś na kształt pogardy żywionej mężowi. :)
I jakby satysfakcji, że to właśnie wpadło w moje ręce.
Patrzyła na niego wymownie, a ten skurczył się, stulił,
robił głupie miny... Powiedział w końcu:

ppJK -- Ja tego na pewno nie oglądałem.

Roześmiałem się:

E -- To może pana żona. :) Tego jest tutaj dużo.
Sam pan widzi, że nie jesteśmy połączeni ze światem...
(w słuchawce sygnał, potwierdzający moje słowa)

Żona roześmiał się śmiechem, który wcale nie jest powodowany radością:

żppJK -- No, ja to na pewno nie.
E -- To może Kamil...

Kamil -- to ich jedyny syn.

żppJK -- Kamil tez na pewno nie, bo go nie ma od dawna w domu.

Kamil studiował w Warszawie.

żppJK -- Chyba, że to tutaj jest od dawna. Z jakiego to dnia?
E -- Nie, to świeżynki. Proszę zobaczyć: Dziś, wczoraj...
ppJK -- To nie wiem, panie Leszku...

Już nieco pewniejszy siebie...

W końcu zawarliśmy porozumienie... ...i znaliśmy wszyscy wspólnie,
iż pornostrony przeglądał pozostały domownik... :) Max lub Maks. :)
Nie był kundlem, ale rasowym bokserem. :) Chyba niemłodym. :)

Uznaliśmy po prostu, że jaki pan, taki i jego pies. :)
W zasadzie -- coś w tym dziwnego, że pies profesora potrafi korzystać IE? :)
Trochę tematyka budziła we mnie obiekcje... Pies i nagie kobiety?...
No -- ale nie od parady mówi się czasami 'pies na kobiety'. ;)

Oczywiście rozmowa odtworzona z pamięci i nie odzwierciedla
literalnie :) tamtej sytuacji, ale sens oddaje w 100 procentach, :)
za co świadczę swoim życiem. :)


-=-


Jako pracownik profesora Jerzego Kopani -- brzmiałbym wiarygodnie
w uszach jego znajomych, ale jako bezrobotny -- niekoniecznie. :)

A na zatrudnienie się

-- bez stosownych dokumentów,
-- z niechętnym stanowiskiem nowej nieoficjalnej władzy
(czyli duchowieństwa)
-- i przy sprzeciwie profesora Kopani, byłego prodziekana
Wydziału Humanistycznego, byłego posła na Sejm RP, byłego
prorektora Uniwersytetu w Białymstoku, dobrego znajomego
(?przyjaciela?) Leszka Balcerowicza
liczyć nie mogłem...

Nie mogłem liczyć mimo swej przeszłości, mimo tego, że zabiegano
o mnie swego czasu na wielu wydziałach tej i nie tylko tej uczelni,
mimo wielu innych sprzyjających temu zatrudnieniu okolicznościom...

O ,,odkryciu'' cachowym :) zapewne bym zapomniał, gdyby nie fakt, że to
ono pomogło w podjęciu takiej, a nie innej decyzji mego ex-przełożonego. :)

Profesora Gajewskiego nie znałem osobiści. Widziałem go tylko jeden raz
i nie rozmawiałem z nim ani razu. Nie byłem nawet na jego pogrzebie.

Profesora Dobrzyńskiego znam z przerwanego studiowania na Fizyce.
Po moim odejściu z Fizyki w 1991 roku zapłacił mi hojnie ,,pustymi rękami'' :)
za moją pracę, :) którą miąłem wykonać bezpłatnie. BTW -- praca ta była
równie trudna, co dwumrug ;) oczu. :) Ktoś dowcipny pokasował 'logina.com'
i nie bardzo było wiadomo, jak się dostać do sieci. :) Poproszono mnie, abym
przyszedł i coś z tym fantem uczynił, a przyjście takie było moim obowiązkiem
służbowym tak zwanym. Przyszedłem, pokazałem Andrzejowi Stasiewiczowi, jakie
jeszcze programy pozwalają na logowanie (ówczesny Novell był idiotoodporny
bezgranicznie, jeśli chodzi o tego rodzaju ,,ataki'') i podłączyłem się...
Po jakimś czasie wezwała mnie Kwestura i obwieściła, że mam pokwitować
odbiór miliona złotych -- ówczesnego miliona, który zdenominowano do
późniejszych stu złotych, czyli około dzisiejszych czterystu. :)
Płacąc w taki sposób, profesor Dobrzyński nie wydał ani złotówki
ze swego stanu, :) ale odblokował mi pieniądze należne za niewykonaną :)
pracę u prof. Marciszewskiego. :) Innymi słowy -- profesor Dobrzyński
zapłacił mi, choć nie musiał, ja otrzymałem sowitą zapłatę, której
się nie spodziewałem, tak zwani wszyscy wiedzieli, skąd są te pieniądze
i jednocześnie nikt nie mógł profesorowi Dobrzyńskiemu zarzucić :)
rozrzutności :) ani sprzyjaniu mojej osobie. :)

Profesora Kopanie poznałem, gdy był prodziekanem, zanim był posłem
i znajomym Leszka Balcerowicza, i zanim był prorektorem UwB. :)

BTW -- wszyscy wokoło mnie się rozwijali. :) Było to znamienne Arkedocji. :)

Każdą osobę na tej uczelni poznałem albo poprzez pracowanie tam, albo poprzez studiowanie.
Innymi słowy -- w zatrudnianiu mnie nie pomagali mi wujkowie, ciocie, kuzyni itd.
Aktualnie na Wydziale Prawa pracuje mój kuzyn, Karol Wieliczko, z którym widuję
się raczej ;) rzadko :) z uwagi na ciążący na mojej osobie nieoficjalny wyrok
inkwizytora, księdza Henryka Samula. :) Jak powszechnie wiadomo -- Świętą Inkwizycję
zamienił w Kongregację Nauki Wiary (na której czele stał obecny papież) Jan Paweł II,
ale (jak wiadomo nieoficjalnie) Święta Inkwizycja nadal ma dużo do powiedzenia ustami
świętych ;) inkwizytorów takich jak nieomylny ksiądz Henryk Samul. No i jak wiadomo
powszechnie, opał (drewno) dziś jest w cenie (na przykład meble są straszliwie drogie)
dlatego tez obecna Święta Inkwizycja ogranicza się jedynie do izolowania niewygodnych
ludzi -- takich własnie jak ja. :) W likwidowaniu tego nakazu pomaga mi mój Bóg. :)
Niestety Miłość (a Bóg jest właśnie Miłością) cierpliwa jest i łaskawa, nieskora do gniewu...
(poniekąd słusznie -- popalonym licealistom nie sposób żadną modłą przywrócić życia)

BTW pomagania ,,pustymi rękami'' -- jedną z takich osób, które mi pomogły ,,pustymi rękami''
jest Gates, który się wychowywał :) też na komputerach PDP. :) Odchodząc z M$ -- podarował
mi :) 50 tysięcy miejsc pracy informatyków (tak wróżą analitycy rynku) w Europie, co oczywiście
przekłada się także na sytuację w Polsce. :) Wcześniej zaprosił mnie i osoby mi towarzyszące
do USA, po czym regularnie (co roku jesienią) byłem zapraszany tam przez bodajże radcę handlowego
ambasady amerykańskiej -- ja i osoby mi towarzyszące, których mogło być w pewnym sensie dowolnie
dużo. Wiza w takich przypadkach była obligatoryjna, a za taką wizę trefne osoby w Polsce musiały
wówczas płacić (dzień dobry Jarkowi i Agnieszce oraz ich firmie turystycznej) 20 tysięcy dolarów
amerykańskich. Gdy Gates zapraszał mnie (a raczej moją firmę, której nie zlikwidowałem do dnia
dzisiejszego) pisał, iż stawia na takich jak ja, czyli takich, którzy poszli w górę i upadli. :)
No i za ten gest Gatesa polubiłem w pewnym sensie ponownie. :) Pierwszy raz polubiłem go z obowiązku,
albowiem należało :) lubić wszystkich, którzy wywodzili się ze świata, który ja, w opowiadaniach
swoich, nazwałem Arkedocją. :)

DEC stawiała na ludzi młodych, studentów lub uczniów, o elastycznych umysłach i oddawała
im za freeko do dyspozycji swoje komputery i swoje oprogramowanie, licząc na to, iż ludzie
ci w przyszłości będą stawiali właśnie na komputery, oprogramowanie i tak zwaną filozofię DEC.
W całym świecie znane były PDP lub ich komunistyczne odpowiedniki, produkowane w Bułgarii,
ZSRR i nie wiem, gdzie jeszcze, a oprogramowywane DECowskimi RSXami. Czy także cały świat
znał VAXy -- nie wiem.

Alpha (ostatnie dziecko DEC) w połączeniu z WNT (powstałym z połączenia sił M$ i DEC)
miała podbić świat w nadchodzącej internetowej wojnie i pokonać Uniksa, powstałego na PDP.
Stało się jednak inaczej -- Unix wsparł Alphę, WNT spadł do PeCetowych desktopów i począł
przybierać postać WXP, który wyparł w lipcu br. do końca WinDosa (Win opartego na Dosie)
ale w 1998 roku (właśnie wtedy, gdy zwalniałem się z pracy) DEC została wykupiona przez
Compaq, połączoną parę lat później z wspieranym budżetowymi pieniędzmi amerykańskimi
legendarnym HP przy czynnym acz nieudanym sprzeciwie tytułowych rodzin Packardów i Hewlettów. :)

E. :)

Postscriptum: Nie jestem zwolennikiem pornografii, ale jestem zwolennikiem ładnych aktów. :)
Nagość nie jest zabroniona prawem kanonicznym Kościoła rzymskokatolickiego,
akt także nie jest zabroniony prawem cywilnym czy świeckim, czy jak je nazwać. :) Kaplica
Sykstyńska (mniej więcej tam, gdzie kardynałowie wybierają nowego papieża) ozdobiona jest
wszelkiej maści goliznami :) najwyższych lotów, :) a Matka Boska doczekała się wizerunków
ukazujących Jej piersi. :) O jednym z takich obrazów (o Piastunce Karmiącej) pisał dozwolony :)
poeta, ksiądz Jan Twardowski -- który niefortunnie zauważył 'śpieszmy się kochać ludzi, tak
szybko odchodzą', choć przecież Miłość jest cierpliwa, łaskawa i nigdy nie ustaje, a śmierć
ciała nie jest przeszkodą w miłowaniu... :)

Nadto i samo Pismo Święta wychwala piękno kobiecego ciała, w tym i piękno tak zwanych
intymnych jego części, a w ogóle ciało ludzkie nazwane jest Świątynią Ducha Świętego
i **całe** zostało świadomie stworzone przez Boga jako święte, czego naucza oficjalnie
i śmiało rzymskokatolicki Kościół. I oczywiście jako święte -- powinno być prezentowane
stosownie :) do okoliczności, miejsca, czasu i tejże świętości, że to tak ujmę w słowa. :)
Warto może przypomnieć, że Bóg stwarza człowieka nagiego i przyodziewa go dopiero po tym,
jak ludzie występują świadomie, dobrowolnie i wręcz bezczelnie przeciwko prostemu zakazowi
omijania owocu z JEDYNEGO zaledwie drzewa całego Edenu -- drzewa poznania dobra i zła, :)
a raczej po tym, jak ludzie ci szukają winnego poza sobą -- Adam w Ewie, Ewa w wężu,
a oboje w końcu uznają za winnego Boga, :) który przecież stworzył i Ewę, i Adama, i węża...

Ksiądz Jan Twardowski nie przyszedł mi z pomocą, gdy tępiony byłem przez ,,prawowiernych'' ;)
katolików, jako zuchwały i groźny protestant, który dybie na Polskość w przededniu wyborów
prezydenckich i parlamentarnych (BTW -- ów przeddzień trwał kilkanaście lat) naszego papieża,
katolicyzm i w ogóle wszystko, co dobre... A przyjść powinien był, gdyż za protestanta uznano
mnie między :) innymi dzięki poezji księdza Stanisława Chińskiego (chyba nadal żyjącego) którą
promowałem, o co prosił :) oficjalnie i wprost ksiądz Jan Twardowski. :) Innym powodem pomylenia
mnie :) z protestantami był mój nieco ortodoksyjny :) katolicyzm -- klarowałem obowiązującą dziś
naukę Klemensa z Aleksandrii, jednego z Ojców Kościoła rzymskokatolickiego, który nie był ulubieńcem
Jana Pawła II, choć powinien był być. :)

Aby było jasne -- nie dzielę ludzi na:

-- katolików rzymskich
-- katolików nierzymskich
-- prawosławnych
-- protestantów takich
-- protestantów innych
-- muzułmanów
-- żydów
-- wyznawców religii innych
-- niewierzących
-- pozostałych...

I nie uważam, że któraś z tych grup jest z definicji lepsza od innych. :)
Prawosławnych lubię szczególnie mocno, bo dzięki ich kalendarzowi mogłem świętować podwójnie. :)



Za osobę, która obaliła DEC -- uznawany jest przez niektórych ludzi nasz rodak, Jan Paweł II.
Z podbojów Internetu, jak i z innych podbojów (na przykład protestantyzmu i prawosławia) nasz
rodak zrezygnował na krótko przed swoją śmiercią. Z niektórych podbojów oficjalnie -- zwrócił
prawosławnym ich ikonę -- z innych mniej oficjalnie. Zadaniem polskiego papieża, które sam
sobie nałożył, było zjednoczenie monoteizmu pod skrzydłami jednej osoby. Aby dokonać swego
dzieła, Jan Paweł II uciekał się do gwałcenia :) woli innowierców i zezwalał na takie
postępowanie swoim podopiecznym. Drogę tę zdecydowanie, na samym początku swego pontyfikatu,
przerwał Benedykt XVI. Decyzję swoją potwierdzał i potwierdza wielokrotnie -- ostatni raz
(przynajmniej tak mi się wydaje, że ostatni jak dotąd) przy okazji niedawnego konfliktu
z muzułmanami, który wynikł z nieporozumienia, związanego z cytowaniem słów, które mylnie
przyjęto jako stanowisko niemieckiego papieża.
Eneuel Leszek
2006-10-15 01:43:06 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Śmierć licealistów (u progu dorosłego życia) i śmierć papieża (u progu
ustanawianego przezeń święta) który w ciemno poparł Samula -- stały się wymowne. :)
Pontyfikat Jana Pawła I
(Papieża Uśmiechu, :) który miał utrwalać postanowienia antywojenne
Soboru Watykańskiego II -- rozpoczętego u progu zniszczenia Ziemi :)
w konflikcie koreańskim; wojskowi amerykańscy rozpatrywali użycie broni
atomowej w tamtej wojnie, na co jednak nie uzyskali zgody władz państwowych
USA, w tym wymaganej w takich sytuacjach zgody prezydenta USA)
trwał ponoć tylko 33 dni, czym ponoć Bóg zaznaczył swoje upodobanie w owym
człowieku, który jednak nie tylko nie chciał być aż papieżem, ale nawet
kardynałem czy choćby biskupem i najchętniej by był zwykłym, szarym
prowincjonalnym księdzem i po objęciu urzędu papieskiego zauważył:

-- Niech wam Bóg wybaczy to, iż wybraliście akurat mnie.

Jak powszechnie wiadomo -- Jezus Chrystus żył właśnie 33 lata.

Licealiści umierają w płonącym autokarze mniej więcej w 180 dni po śmierci
polskiego papieża, mając mniej więcej po 18 lat. 2 kwiecień 2005 wieczorem,
godzina 21 minut 37 :) z jednej strony i 30 wrzesień 2005, ale poranna
godzina -- gdzieś około 6 nad ranem -- minut dokładnie mi nie chce się
sprawdzać, co daje nieco ponad 180 dni i około 8 godzin, czyli 1/3 dnia.
Ja urodziłem się 23 lutego (23.02) co przypomina akurat tyle, ile brakuje
polskiemu papieżowi (2 godziny i 23 minuty) do ustanawianego przezeń zbawczego
Święta Miłosierdzia, którego umarli ciałem świętować **nie mogą**, gdyż nie
przyjmują sakramentów, a warunkiem uczestniczenia w łaskach tego święta jest
właśnie przyjęcie Najświętszego Sakramentu, czyli tak zwanej Komunii Świętej. :)
Gdyby papież żył choćby jedną chwilę owej niedzieli -- pierwszej po Wielkanocy,
mógłby przyjąć Komunię Świętą nawet bez udziału świadomości, co skutkowałoby tak
samo, jak ,,normalne'' przyjęcie tegoż sakramentu, ale do owej niedzieli -- brakowało
owych 2 godzin i 23 minut. Święto to ustanawiał niemal od początku swego życia, :)
tocząc boje ze swymi poprzednikami, ale pierwsze kroki zwycięstwa notowane są
bodajże na 1967 rok, czyli rok moich urodzin. :) Wszystkie te daty/godziny są
weryfikowalne, to znaczy **każdy** człowiek może sprawdzić, czy są prawdziwe,
natomiast godzina śmierci nie jest przypadkiem i nawet doczekała się przysłowia:

-- Jakie życie -- taka śmierć, a jaka śmierć -- taka wieczność. :)

Niejednokrotnie wg stanowiska władz Kościoła rzymskokatolickiego data i godzina
oraz okoliczności śmierci
(czyli odejścia duszy z ,,tego świata'' do innej rzeczywistości -- coś
na kształt porodu, gdzie człowiek nie tyle kończy coś (życie płodowe)
co zaczyna coś innego (życie tak zwane normalne) a nie koniec zupełny)
są Boskim :) potwierdzeniem czyjejś świętości i wielu uznanych przez ten
Kościół ludzi odeszło z tego świata właśnie w ważne święta -- na przykład
w Wielkanoc, czy święta Matki Boskiej...


Następca Jana Pawła II tuż po objęciu tego urzędu zabronił stosowania przemocy,
nawiązując tym samym chyba do swego imiennego poprzednika Benedykta XV (1914-1922),
czyli papieża I Wojny Światowej. Wojna ta zaczyna się gdzieś około 1914 roku (roku
wyboru Benedykta XV) i kończy się niby w 1918 roku, ale wojna polsko-bolszewicka,
stanowiąca zwykłą konsekwencję I Wojny Światowej, kończy się dopiero rozejmowymi
traktatami z marca 1921 -- tak zwanym pokojem i traktatem ryskim. Niestety traktat
ten pozostawiał sojuszników Polski pod okupacją rosyjską -- wojska białoruskie
i ukraińskie nie mogąc pogodzić się z de facto przegraną -- przekroczyły **samotnie**
granice postanowień traktatowych i zostały oczywiście pokonane i internowane, zaś
polskie tereny zaanektowane zostały przez ZSRR. Z punktu widzenia walczących po
polskiej stronie Ukraińców, Białorusinów, Litwinów i innych narodów -- traktat
ów był zbrodnią i zdradą, a z punktu widzenia Piłsudkisego zdradą była postawa
Zachodu, bez skutecznej pomocy którego -- dłuższe prowadzenie wojny z bolszewikami
było wówczas zdaniem polskiego wodza niemożliwe. Jak zapewne wiadomo -- Piłsudski
domagał się przed swoją śmiercią zbrojnej interwencji w Niemczech -- na kształt
dzisiejszej interwencji amerykańskiej w Iraq, która mogłaby uchronić świat przed
kolejną masakrą. Czy podobnie uważał za słuszne upomnienie się o Polaków zza
wschodniej granicy -- nie wiem.
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
O śmierć w płomieniach -- poprosiłem Boga tylko **jeden raz**, zanim nastała.
Poprosiłem o to w dniu, w którym odmówiono mi przyjęcia mnie do pracy na uczelni,
tym samym skazując mnie na wegetację i opuszczenie :) tegoż świata. :) Miało to
miejsce 15 września ubroku. :)
I poprosiłem, aby spłonęło tylko tylu, ilu potrzeba, aby duchowieństwo i cały
lud odkupionych miast i wsi ;) uznał moje prawo do życia. Innymi słowy mówiąc -- nie
zależało mi na masakrze, czyli na **śmierci**, ale na moim **życiu**. Kraść nie chcę,
żyć chcę, a życie pociąga za sobą konieczność wydawania pieniędzy, których zarabiania
zabraniają mi duchowni rzymskokatolickiego Kościoła w imię wyższych, niezrozumiałych
dla nikogo -- poza owymi duchownymi -- celów...
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
-- 3 (trzy) lata pracy społecznej (przy SMie właśnie)
SM-4 -- to radziecka kopia PDP-11/40 legendarnej DEC, wchłoniętej
przez Compaq jesienią 1998 roku. :) Compaq po paru latach połączył się
z Hewlettem Packardem przy sprzeciwie rodzin Hewlettów i Packardów,
które nie uzyskały niestety stosownej większości w głosowaniach,
a nie były jedynymi właścicielami swojej :) firmy -- notabene
wspieranej funduszami amerykańskiego państwa czy amerykańskiego rządu.
Nie wiem, czy państwa, czy rządu -- a ma to znaczenie -- ale wspieranej
jawnie, co ma swoje konsekwencje i finansowe/ekonomiczne, i gospodarcze,
i polityczne, to znaczy firma ta raczej ;) nie może zbankrutować. :)

No i chyba ten podwątek zaczyna się od VAXów:


"Maciej W. Rozycki" ***@blysk.ds.pg.gda.pl

E.> A VAXowe procesory były ilobitowe?

M> Trzydziestodwu. Terminologia siega oczywiscie procesora PDP-11, ktorego,
M> jak wiadomo, VAX byl wirtualnym rozszerzeniem ("Virtual Address eXtension").

M> Maciej

BTW: Przy numerowaniu PDP -- DEC chętnie :) korzystała z ósemkowego liczenia,
to znaczy po liczbie 07 następowała liczba 10. :) Chętnie też korzystała
z trzyliterowych skrótów (DEC, PDP, VAX, RSX, VMS i używała kodu zwanego ósemkowo
radix50, w którym na 16 bitach (jednym słowie) zapisywano trzy z pośród 40 znaków,
a były to wielkie litery (26) ze zbioru ASCII, liczby (10), znak specjalny -- dla
znaków z poza radisx50 (kodowano tak każdy znak, który nie mieścił się w owych 40)
i trzech konkretnych (także z ASCII), których już nie pamiętam -- może był tam '/',
może '$', może '%', może ','... 40^3=64000 daje nieco mniej niż 2^16=65536, :)
czyli można na 16 bitach zapisać 3 spośród 40 wybranych znaków. :) I radix50
(50 ósemkowo to 40 dziesiętnie) stosowano na przykład do kodowania nazw w RSX,
dzięki czemu rozszerzenie zapisywano na jednym słowie (16 bitach), a nazwę
,,właściwą'' :) na trzech czy dwóch. :) (chyba na trzech -- to znaczy mogły
się składać z 9 znaków) Później to ograniczenie długości nazwy pliku zostało
przejęte przez DOS -- zupełnie niepotrzebnie, gdyż nazwy plików pod DOSem
nie były w ten sposób kodowane, o czym można się łatwo przekonać. :) (były
pisane ,,wprost'') :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
-- 9 (dziewięć) lat etatu
-- umowy-zlecenia, umowa o dzieło itp. -- trudno przeliczyć
na lat,ale nie skłamię, jeśli to wycenię :) na 3 (trzy) lata
-- moja własna działalność gospodarcza -- także trudno ja przeliczyć
na lata etatowej pracy
Można by to wyrazić poprzez 18 lat? Moim zdaniem niekoniecznie :)
nawiązuje to do śmierci licealistów.
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
A pracy tez zwolniłem się na krótki czas, aby tam powrócić po rektorskich wyborach.
+ Z pracy tej zwolniłem się na krótki czas, aby tam powrócić po rektorskich wyborach.
I miałem na takowy powrót **słowo** mojego ówczesnego przełożonego -- prof. Jerzego Kopani.
Jak widać słowo profesora Jerzego Kopani jest warte dokładnie zero z zerem w okresie. ;)
0.000(0) -- zero w okresie to zero w nawiasie
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Wiosną roku 2001 pomagałem swojemu ex-przełożonemu (po odejściu byłem do jego
dyspozycji tak samo, jak przed zwolnieniem się) a zimą roku 2001 odmówił mi
przyjęcia do tejże pracy. Odmowę swą podtrzymywał do wiosny roku 2004, kiedy
to ostatni raz zwróciłem się do niego z prośbą o przyjęcie mnie do pracy.
Odchodząc jesienią roku 1998, nie wziąłem stosownych dokumentów, czyli
na przykład swoich obowiązków pracy, jako że uznałem to za niepotrzebne.
Tytularnie ;) pracowałem jako 'starszy technik', ale obowiązki moje były
już informatyczne :) w 100 procentach. :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Z woli profesora Gajewskiego, rektora z roku 1991 (od kilku lat już
świętej pamięci) i innych wpływowych wówczas osób (zapewne profesora
Ludwika Dobrzyńskiego) uczelni -- lata pracy 1991-1998 upływały mi
raczej nie jak pracownikowi technicznemu, ale nieco lepszej kategorii,
choć brakowało mi (i brakuje nadal) stosownych dokumentów/tytułów.
Nie tylko nie jestem magistrem informatyki, ale nie jestem jakimkolwiek magistrem. :)
Studia (z ,,wolnej stopy'') zamierzałem kontynuować po finansowym okopaniu się, :)
co miało mieć miejsce na początku obecnego tysiąclecia, kiedy to stało się możliwe
zarabianie dziesięciu tysięcy złotych dziennie. (10kzłotych na jedną dobę roboczą;
dób takich ma przeciętny tydzień pięć, a rok nieco ponad sto -- jest to połowa :)
roboczych dni w roku; dlaczego tylko ;) połowa -- tajemnica, ale nieco ponad milion
(10^6) złotych rocznie (w 2001 roku) to raczej dużo -- zbyt dużo, :) aby umknąć tym,
którzy uczą ,,z urzędu'' -- 'nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego swego' a którzy
z pomocą moich rodziców doprowadzili do mojego upadku, licząc na to, iż upokorzony
przez tak zwany świat -- zechcę 20 procent ww. kwoty oddawać ,,na Kościół'') Innymi
słowy -- plany moje (związane z dokończeniem rozpoczętych studiów) legły w gruzach
dzięki duchowieństwu Kościoła rzymskokatolickiego, które uznało, że mam prawo
(czy raczej święty obowiązek) :) płacić ,,na Kościół'' i nie mam prawa do
marnotrawienia pieniędzy wymadlanych ;) przez duchownych!!!

Najwyraźniej liczono się z tym, że jako magister -- będę trudniejszy do pokonania. :)
Długotrwała wojna wyniszczająca przyniosła:

-- upokarzającą śmierć polskiego papieża,
-- nieco mniej upokarzającą śmierć jego honorowego prałata, czyli mojego ex-proboszcza
-- straszliwą śmierć w płomieniach licealistów jadących do Częstochowy

-- odmłodzenie mojego wyglądu (mam fotki sprzed lat, na których wyglądam koszmarnie)
-- pogorszenie stanu mojego zdrowia (głównie kości i stawów, z którymi mam kłopoty od ,,zawsze'')
-- połamanie dwóch palców prawej ręki -- jeden jest nieprawidłowo zrośnięty; złamania te
zawdzięczam ;) ,,osiadłemu'' stylowi życia oraz głodówkom, a jedno i drugie (zmianę trybu
życia i głodówki) zawdzięczam ;) brakom pieniędzy :) na normalne życie i na prawidłowe
jedzenie; przed owymi głodówkami zjadałem **dziennie średnio 3500 kcal** i prowadziłem
zdecydowanie aktywne życie, podczas gdy po skończeniu tych głodówek ,,wystarczało mi''
zaledwie **średnio 700 kcal dziennie** i raczej ;) niewiele się ruszałem; nadto i nie
żywiłem się w owym smutnym czasie tym, czym powinienem był się żywić, ale jedzeniem
wysokokalorycznym, :) które było po prostu stosunkowo tanie -- głównie wysokokalorycznym
mięsem i takimiż wędlinami; na szczęście słudzy Miłości nie posunęli się aż do zmuszenia
mnie do jedzenia psiej czy kociej lub ptasiej karmy...
-- upadek złotodajnej ;) firmy Elis s.c.
-- ruinę mojego życia

I prawdę mówić -- nie wiem, kiedy wojny tej szukać początku, bo odtajnienie pewnych kwestii ;)
ukazało, iż jestem inwigilowany przez duchownych od co najmniej pierwszej połowy 1993 roku...

Jedną z pierwszych ofiar śmiertelnych tej inwigilacji jest informatyk (student informatyki)
DarekS z Sokółki (miasta położonego niedaleko Białegostoku) który zginął bodajże na przełomie
lat 1994 i 1995 śmiercią tragiczną a który był informatorem :) rzymskokatolickich duchownych, :)
o czym dowiedziałem się kilka miesięcy po owej śmierci; niestety wówczas nie rozumiałem jeszcze
przekazanej mi informacji... Wiedziałem tylko, że duchowni (zwłaszcza jeden z nich) wiąże ową
śmierć z moją osobą. Aby było jasne -- Darek zginął daleko ode mnie i nic mu złego nie uczyniłem.
Ponoć skoczył nocą w przepaść bez stosownego asekurowania się. A nie asekurował się, gdyż przed
wyjazdem na wakacje nie odnalazł stosownej przy tego rodzaju wspinaczkach górskich liny. Linę
tę (schowaną za zasłoną w akademiku) pokazano mi jakiś czas po tej śmierci.

Duchowni czasami ;) wierzą w Boga i w Jego nadzwyczajne interwencje, i wiązali tę tragiczną
śmierć z Darka donosicielstwem. Ja także wierzę w Boga i w Jego nadzwyczajne interwencje,
ale nie miałem pojęcia o tym, jak wiele znaczyłem dla ,,sług Miłości'', choć zdawałem sobie
sprawę z postawionego mi przez nich zadania -- przeniknięcia do BCC. (bez względu na to, co
skrót ten oznacza) Duchowni uznali, że ,,wysterują'' mnie i za moim pośrednictwem nakłonią
bogatych ludzi w Polsce do ,,płacenia na Kościół''. :) Popełnili jednak błąd i nie tylko tych
ludzi nie namówiłem, ale klarowałem im stosownie (odwrotnie do zamierzeń duchownych) za pomocą
grupy pl.rec.ascii-art, co i jak ;) uczyniono ze mną, aby im otworzyć ***ewentualnie*** przymknięte
oczęta. :) Była to swego rodzaju moja zemsta na duchownych. :)


BTW -- kto się ,,modlił'' o to, abym kupił październikowego Playboya? :) I na dodatek, abym
go kupił ,,bez pieniędzy''? :) Kupiłem już we wrześniu i od razu odnalazłem to, co miałem
odnaleźć, ale siedziałem cicho. :) I kupiłem za freeko w pewnym sensie -- prawie już jechałem
do myjni, aby umyć samochód, kiedy nagle i niespodziewanie spadł deszcz i... ...za freeko umył
mi ten samochód. :) No i od końca sierpnia wiedziałem o tym, że październikowego Playboya (; raczej ;)
kupię, :) i to przy pierwszej nadarzającej się do tego kupna okazji. :) Zamiast na myjnię -- wydałem
dychę (prawie dychę) na owe pismo, w którym niemal od razu odnalazłem stosowne zdjęcie i tekst.
(akurat nie o rozebrane panienki chodziło, ale o coś innego) Innymi (?niezrozumiałymi?) słowy:
ani palenie garnka, ani gotowanie w ogóle -- nie było już potrzebne. :) (wiem, że może trochę
tajemniczo to garnkowanie wg niektórych wygląda, ale trudno) ;)



[na uczelni, w latach 1991-1998]
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Płacono mi różnie -- czasami bardzo dobrze, a czasami nieco lepiej, niż bardzo dobrze. :)
Teoretycznie pracowałem 6 (sześć) godzin w tygodniu (we wtorek trzy i w czwartek tyleż)
ale nie musiałem przestrzegać tych dyżurów. W efekcie czasami przychodziłem nocami, ale
dostępny byłem codziennie (poza niedzielami, sobotami i świętami) lub prawie codziennie,
choć niekoniecznie w czasie tych godzin. Oczywiście jeśli się z kimś umówiłem -- przychodziłem
bez względu na czas. :) (na przykład w środku nocy z soboty na niedzielę -- przychodzenie
w nocy nie należało tam wówczas do wyjątków i nikogo nie dziwiło)
Mój ex-przełożony (defraudant sporych pieniędzy uczelnianych) jest (w skrócie)
między innymi nauczycielem etyki i moralności. :)
Jest filozofem (czyli przedstawicielem nauk wyzwolonych? wyzwolonych z rozsądku?) logikiem
i nie wiem kim jeszcze. Aby było jasne -- nie jest wielokrotnym profesorem zwyczajnym czy
po prostu profesorem. Z postacią tą można zapoznać się za pośrednictwem tak zwanej sieci. :)

Samo słowo 'profesor' ma wiele znaczeń -- 'profesor szkoły średniej', 'profesor uniwersytetu',
'profesor', 'profesor zwyczajny', 'profesor nadzwyczajny' itd...

Nieco światła na to słowo rzuca sam ów profesor, a rzucenie to ja rzuciłem tutaj:

Message-ID: <8plh60$88g$***@news.tpi.pl>
Newsgroups: pl.hum.polszczyzna
From: "Leszek Ciszewski"

ścierając się z dumnym Januszem Dorożyńskim z grupy dyskusyjnej pl.hum.polszczyzna,
co zaowocowało jego (i jego przyjaciół) dozgonną nienawiścią skierowaną w moim
kierunku, :) co objawiane było różnie i co mnie jako śnie przeszkadzało zbyt mocno. :)

| ... zgodnie z ustawami o szkolnictwie wyższym,
| wyższych szkołach zawodowych oraz o tytułach
| naukowych i stopniach naukowych mamy:
|
| - tytuły ZAWODOWE: licencjat, magister, lekarz,
| inżynier, magister inżynier
| i inne równorzędne
| - stopnie naukowe: doktor, doktor habilitowany
| - tytuł naukowy: profesor (nadawany dożywotnio przez
| prezydenta RP)
| - tytuł doktora honoris causa
| - stanowiska naukowo-dydaktyczne nauczyciela akademickiego
| szkoły wyższej
| otrzymywane przez mianowanie:
| profesor zwyczajny, profesor nadzwyczajny, adiunkt,
| asystent
| - stanowiska dydaktyczne nauczyciela akademickiego wyższej
| szkoły zawodowej
| otrzymywane przez zatrudnienie:
| profesor, wykładowca, asystent

W razie czego ;) -- mogę postawić całe listy (***@ile z nagłówkami) ode mnie
do mego ex-przełożonego i od niego do mnie.
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Pewnego dnia odkryłem na jego domowym komputerze, w cachu przeglądarki (IE) pornograficzne strony...
Nie z ślicznymi aktami, ale z ohydnymi pornusami od których chce się aż wymiotować?
No -- powiedzmy, że nie z ślicznymi aktami, ale z ohydnymi pornusami. :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Był oburzony... Podniosłem słuchawkę telefonu (a dostęp miał jedynie poprzez modem telefoniczny)
E: Eneuel
ppJK: pan profesor Jerzy Kopania
żppJK: żona pana profesora Jerzego Kopani
Kamil: jedyny syn żony profesora Jerzego
Kopani i profesora Jerzego Kopani
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
E -- Jesteśmy off-line.
ppJK -- A co to znaczy, panie Leszku?
E -- Przeglądam to, co pan przeglądał.
+ A przeglądam, bo chciałem coś sprawdzić, ale nie chciałem
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
marnować impulsu. Otworzyłem przypadkowo tę stronę -- nie
wiedziałem przed otwarciem, co otwieram.
żppJK -- To znaczy, że ktoś oglądał to wcześniej?
E -- Tak.
+ Żona pana profesora Jerzego Kopani w oczach swych miała coś na kształt
+ pogardy żywionej swojemu mężowi... :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
I jakby satysfakcji, że to odkrycie właśnie wpadło w moje ręce.
Patrzyła na niego wymownie, a ten skurczył się, stulił,
ppJK -- Ja tego na pewno nie oglądałem.
Krygowanie ;) się było i niepotrzebne, i nie leżało w mojej naturze. :)
Odkrycie moje było pewne, nie budziło żadnych wątpliwości...
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
E -- To może pana żona. :) Tego jest tutaj dużo.
Sam pan widzi, że nie jesteśmy połączeni ze światem...
(w słuchawce sygnał, potwierdzający moje słowa)
Aparat telefoniczny (jedynej oczywiście linii telefonicznej w tym mieszkaniu)
stał tuż obok komputera przy którym obaj siedzieliśmy -- na wyciągnięcie ręki. :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
żppJK -- No, ja to na pewno nie.
E -- To może Kamil...
żppJK -- Kamil tez na pewno nie, bo go nie ma od dawna w domu.
+ Kamil studiował w Warszawie i (wg pani profesorowej) nieczęsto przyjeżdżał do Białegostoku.
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
żppJK -- Chyba, że to tutaj jest od dawna. Z jakiego to dnia?
+ E -- Nie, to świeżynki. Proszę zobaczyć: 'Dzisiaj', 'Wczoraj'...
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
ppJK -- To nie wiem, panie Leszku...
Już nieco pewniejszy siebie...
+ W końcu zawarliśmy porozumienie... ...i uznaliśmy wszyscy wspólnie,
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
iż pornostrony przeglądał pozostały domownik... :) Max lub Maks. :)
Nie był kundlem, ale rasowym bokserem. :) Chyba niemłodym. :)
(psem/zwierzakiem domowym)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Uznaliśmy po prostu, że jaki pan, taki i jego pies. :)
+ W zasadzie -- co w tym dziwnego, że pies profesorski potrafi korzystać IE? :)
+ Trochę tematyka budziła we mnie obiekcje... Pies i nagie kobiety, a raczej pornusy?...
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
No -- ale nie od parady mówi się czasami 'pies na kobiety'. ;)
Pies Hakelbery? ;)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Oczywiście rozmowa odtworzona z pamięci i nie odzwierciedla
+ co do litery tamtej sytuacji, ale sens oddaje w 100 procentach, :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
za co świadczę swoim życiem. :)
(i życiem doczesnym, i życiem wiecznym) :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
-=-
+ Jako bliski pracownik profesora Jerzego Kopani -- brzmiałbym wiarygodnie
+ w uszach jego znajomych, a ewentualne odkrycie mogłoby być ,,brzemienne
+ w skutkach'', ale jako bezrobotny ,,lump'' -- niekoniecznie. :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
-- bez stosownych dokumentów,
-- z niechętnym stanowiskiem nowej nieoficjalnej władzy
+ (czyli duchowieństwa rzymskokatolickiego) która od wielu
+ lat dążyła do ,,udomowienia''/,,oswojenia'' mnie
+ -- i przy sprzeciwie profesora Jerzego Kopani, byłego prodziekana
+ Wydziału Humanistycznego UwB/UWfwB, byłego posła na Sejm RP,
+ byłego prorektora Uniwersytetu w Białymstoku, dobrego znajomego
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
(?przyjaciela?) Leszka Balcerowicza
liczyć nie mogłem...
BTW: Profesor Jerzy Kopania ma na swym koncie defraudację mienia społecznego,
ale chyba ;) nie ma na tymże swym koncie jakichkolwiek zasług z tytułu
sprawowanej władzy dziekańskiej czy rektorskiej, a i jako poseł nie na wiele
się przydał naszej Ojczyźnie. :)

Ja natomiast mam ,,kilka'' osiągnięć, dzięki którym uczelnia oszczędzała
pieniądze lub by zaoszczędziła, gdyby moje rady (jako oficjalnego doradcy)
zostały przyjęte przez decydentów w porę :) lub przyjęte w ogóle. :) Aby
było jasne -- nie dawałem tych rad w tak zwanej ostatniej chwili :) i nie
były niezrozumiałe czy choćby źle argumentowane... (na przykład Aleph ale
oczywiście nie tylko Aleph)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Nie mogłem liczyć mimo swej przeszłości, mimo tego, że zabiegano
o mnie swego czasu na wielu wydziałach tej i nie tylko tej uczelni,
mimo wielu innych sprzyjających temu zatrudnieniu okolicznościom...
Przypomina mi się tutaj film (być może na podstawie jakiejś powieści)
'Anna i wilki', na którym zgłodniałe, rywalizujące o tytułową Annę
,,wilki'' -- po prostu ją zabiły, nie mogąc jej wspólnie :) posiąść...
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
O ,,odkryciu'' cachowym :) zapewne bym zapomniał, gdyby nie fakt, że to
ono pomogło w podjęciu takiej, a nie innej decyzji mego ex-przełożonego. :)
Profesora Gajewskiego nie znałem osobiści. Widziałem go tylko jeden raz
i nie rozmawiałem z nim ani razu. Nie byłem nawet na jego pogrzebie.
Natomiast on znał mnie z relacji innych pracowników -- moich przełożonych
i innych pracowników uczelni. :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Profesora Dobrzyńskiego znam z przerwanego studiowania na Fizyce.
Po moim odejściu z Fizyki w 1991 roku zapłacił mi hojnie ,,pustymi rękami'' :)
za moją pracę, :) którą miąłem wykonać bezpłatnie. BTW -- praca ta była
+ równie trudna, co dwumrug ;) oczu. :) Ktoś dowcipny pokasował 'login.com'
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
i nie bardzo było wiadomo, jak się dostać do sieci. :) Poproszono mnie, abym
przyszedł i coś z tym fantem uczynił, a przyjście takie było moim obowiązkiem
służbowym tak zwanym. Przyszedłem, pokazałem Andrzejowi Stasiewiczowi, jakie
jeszcze programy pozwalają na logowanie (ówczesny Novell był idiotoodporny
bezgranicznie, jeśli chodzi o tego rodzaju ,,ataki'') i podłączyłem się...
Po jakimś czasie wezwała mnie Kwestura i obwieściła, że mam pokwitować
odbiór miliona złotych -- ówczesnego miliona, który zdenominowano do
późniejszych stu złotych, czyli około dzisiejszych czterystu. :)
Może i popełniłem tu błąd obliczeniowy. :) Był rok 1991, na pewno druga tegoż
roku połowa. I na pewno był to ówczesny milion złotych. Resztę przeliczenia
może każdy przeprowadzić samodzielnie. Jakąś pomocą może tu być strona
ZUSu -- http://www.zus.pl/swiadcze/emer009.htm#_odn5 -- podająca płace
w minionych latach.

Jeśli nie doceniłem zapłaty profesora Dobrzyńskiego (a najwyraźniej nie
doceniłem) to po prostu przepraszam i wyjaśniam, że nie uczyniłem tego
ani celowo, ani nawet świadomie. Po prostu nieco się pomyliłem co do
kierunku:

Milion z roku 1994, o którym pisałem na pl.rec.ascii-art między
innymi w tym poście:

From: "Eneuel Leszek Ciszewski" <proszę@czytac.fontem.lucida.console>
Newsgroups: pl.rec.ascii-art
Message-ID: cb2k0r$k47$***@flis.man.torun.pl

wyceniłem na 500 złotych i z przyzwoitości :) (bo to był mój błąd)
pomnożyłem przez dwa. :)

No a teraz w nieprawidłowym kierunku :) posunąłem to i owo, i wyszło mi na
to, że z 1991 roku jeden milion złotych to zdecydowanie mniej niż dzisiejsze
500 złotych, ale z przyzwoitości :) obciąłem tylko do 400. :) Oczywiście to
zdecydowanie **więcej** niż owe 500 złotych. Może i tysiąc -- nie znam
aktualnych zarobków, bo nie pracuję zarobkowo. :) Może nawet więcej niż
1000 złotych. :)

W każdym razie gdyby mi dziś ktoś zapłacił za podobną ,,pracę''
50 złotych -- uznałbym zapłatę za satysfakcjonującą w 300 procentach. ;)
Tym bardziej, gdyby mnie poczęstowano obiadem -- obiadów w ciągu ostatnich
pięciu lat zjadłem nie więcej niż trzydzieści, a w ciągu ostatnich dwóch
czy może nawet trzech lat -- zjadłem tylko jeden obiad. :) Za freeko. :)
Ale owo freeko mnie dużo kosztowało -- obiad albowiem był oddalony ode
mnie o ćwierć setki kilometrów. :) W dwie strony przejechałem chyba 750
kilometrów -- nie pamiętam już dokładnie. :)

From: "Eneuel Leszek" <proszę@czytac.fontem.lucida.console9>
Newsgroups: pl.rec.ascii-art
Subject: Re: wałki do ciasta
Date: Tue, 20 Jun 2006 20:49:53 +0200
Message-ID: e79g0t$ri1$***@news.task.gda.pl


From: "Eneuel Leszek Ciszewski" <proszę@czytac.fontem.lucida.console>
Newsgroups: pl.rec.ascii-art
Subject: Re: Drogi krzyżowe...
Date: Wed, 21 Jun 2006 01:49:16 +0200
Message-ID: e7a1nj$6rp$***@inews.gazeta.pl

Obiadem poczęstowano mnie niedaleko miejsca, do którego tęskniła ;) moja zdeflorowana Mercedes:

http://www.catzy.pl/

Niby to zdecydowanie bliżej niż 250 km, ale po drodze brak oznaczeń,
przez co musiałem nieco ;) nadrabiać owej drogi... No a wracając...
Wracając zwiedzałem [te] okolice już dobrowolnie. :)

Panna Weronika (o której pisałem na pl.rec.ascii-art) nie wywiązała się z umowy
i nie ,,wypłaciła'' mi 4 (czterech) obiadów, które obiecała w zamian za wożenie
materiałów służących do wykończenia jej mieszkania. Wywiązała się natomiast ze
swej obietnicy danej z tego samego powodu a dotyczącej sprzątnięcia samochodu.

Aby było jasne -- obiecanych obiadów było więcej i kilka nawet postawiła. :)
Wożenia materiałów też było ,,kilka''. :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Płacąc w taki sposób, profesor Dobrzyński nie wydał ani złotówki
+ ze swego stanu, :) ale odblokował pieniądze należne mi za niewykonaną :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
pracę u prof. Marciszewskiego. :) Innymi słowy -- profesor Dobrzyński
O pracy u profesora Marciszewskiego rozpisuję się na przykład tutaj:

From: "Eneuel Leszek" <proszę@czytac.fontem.lucida.console10>
Newsgroups: pl.rec.ascii-art
Subject: Re: zadowolony
Date: Sun, 24 Aug 2003 12:39:57 +0200
Message-ID: bia4mk$ogs$***@korweta.task.gda.pl

O pracy na uczelni w ogóle -- też bardzo dużo pisałem na pl.rec.ascii-art. :)
Było to maskowaniem moich ówczesnych zamiarów. :) Niestety zamiary moje
zostały ujawnione dzięki grupowiczce AniG. Na szczęście -- zanim mój
ex-proboszcz skutecznie mi przeszkodził w realizacji moich zamiarów,
które ujawniłem -- nagle i niespodziewanie zmarł... I to na chwilę
po tym, jak o nim pisałem:

To dam wam propozycję:


-- ,,Uzdrowię" wam kogo tylko zechcecie: :) Kobietę
czy mężczyznę (oby nie siebie samego) z dowolnej
choroby w czasie zerowym, ;) a wy -- dacie prawo do
wielożeństwa :) w Kościele katolickim. :):) (co nie
oznacza, że ta osoba w tydzień później nie popadnie
+ ponownie w jakąś chorobę, :) jeśli będziecie nazbyt
cwani)

From: "Eneuel Leszek Ciszewski" <proszę@czytac.fontem.lucida.console>
Newsgroups: pl.rec.ascii-art
Subject: Re: Little My...
Date: Fri, 11 Jun 2004 00:24:32 +0200
Message-ID: caan34$g0e$***@inews.gazeta.pl



AnięG ,,wymodlono'' mi, abym tym sposobem utracił dziewczynę, którą nazwałem
Wilczycą z uwagi na jej charakter, a dokładniej na wesołość, która przypominała
mi właśnie oswojonego wilka. :)

,,Wymodlono'' skutecznie, to znaczy Wilczycę utraciłem, AniaG się zakochała
we mnie tak mocno, iż wybierała już ślubną suknię (oczywiście nie tylko
,,wymodlono'' ,,zakochanie'', ale i ,,odkochanie'' -- stosując praktyki
znane doskonale duchownym :) z sekciarskiej :) manipulacji podświadomością,
dzięki której manipulowana osoba zachowuje się tak, jakby nie do końca nad
sobą panowała; mnie też tym praktykom wielokrotnie poddawano)


Obie dziewczyny były w tym samym wieku (i nie tylko chodzi o to, że w wieku XXI)
i zostało to upamiętnione zderzeniem dwóch samochodów o podobnej masie, co
zaowocowało zapaleniem się jednego z nich: :)



-- starsza dziewczyna ustąpiłaby młodszej
-- lżejszy samochód byłbym wleczony (?lub odrzucony?) przez cięższy



-- rówieśniczki nie ustąpiły sobie :)
-- samochody o podobnej masie i podobnych szybkościach (odwrotnych pędach)

w wyniku zderzenia po prostu zatrzymały się i cała energia zderzenia usiała
się zamienić natychmiast :) w ciepełko, które zapaliło autokar, grzebiąc
w płomieniach tych, którzy nie zdołali uciec. Wprawdzie ciężarówka biorąca
udział w czołowym zderzeniu jest po owym wypadku oddalona od autokaru, ale
została ona najechana przez jadącego za nią busa...



Tak oto 30 września ubroku Bóg pokwitował modlitewne trudy duchownych rzymskokatolickiego
duchowieństwa, które nie chce się pogodzić z moją chęcią życia na wolności i moją chęcią
założenia rodziny. :) W tym roku 30 września odbyły się w Polsce :) wybory Miss World...
Poprzednia dziewczyna, którą straciłem dzięki duchownym zajęła w prestiżowej imprezie
otwartej tytuł Miss tejże imprezy, o czym pisałem też na grupach dyskusyjnych. :) Na
przykład tutaj:



From: "Eneuel Leszek" <proszę@czytac.fontem.lucida.console9>
Newsgroups: pl.hum.polszczyzna
Subject: Internetowa Poradnia Językowa
Date: Sun, 4 Jun 2006 02:45:33 +0200
Message-ID: <e5tafj$qev$***@news.task.gda.pl>


Kiedyś denerwowało mnie to, że stale zakochują się we
mnie piętnastolatki, aż z czasem się z tym pogodziłem i gdyby nie panujący nadal wśród duchowieństwa
rzymskokatolickiego homoseksualizm i fałszywie pojmowana świętość (a jedno i drugie zawdzięczamy
poprzedniemu papieżowi) pewnie bym ożenił się z taką młodziuteńką dziewoją, która pojawiła się
w moim świecie po pewnej Miss-ce, którą poznałem przed laty, gdy też była piętnastolatką. :)



Aby było jasne: O homoseksualizmie duchowieństwa rzymskokatolickiego powiedział mi Werbista,
jeden z najmocniejszych egzorcystów Kościoła rzymskokatolickiego i nie z powodu zemsty na przykład. :)
Innymi słowy -- nie o złośliwość z mojej strony tutaj chodzi. :)



I aby było jasne:

-- święty, to osoba pełniąca wolę Bożą; czasami taki święty
nic :) ciekawego nie robi przez całe życie

-- fałszywy święty na przykład kradnie (oszukuje Fiskusa lub
pracowników) i płaci na ,,Kościół'' (czyli na rzecz duchowieństwa Kościoła)


I jest to oficjalne stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego. :)


[profesor Dobrzyński]
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
zapłacił mi, choć nie musiał, ja otrzymałem sowitą zapłatę, której
się nie spodziewałem, tak zwani wszyscy wiedzieli, skąd są te pieniądze
i jednocześnie nikt nie mógł profesorowi Dobrzyńskiemu zarzucić :)
rozrzutności :) ani sprzyjaniu mojej osobie. :)
+ Profesora Kopanie poznałem, gdy był prodziekanem Wydziału Humanistycznego,
+ zanim był posłem i znajomym Leszka Balcerowicza, i zanim był prorektorem UwB. :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
BTW -- wszyscy wokoło mnie się rozwijali. :) Było to znamienne Arkedocji. :)
+ Każdą osobę na tej uczelni poznałem albo poprzez pracowanie tam, albo poprzez
+ studiowanie tam. Innymi słowy -- w zatrudnianiu mnie nie pomagali mi moi wujkowie,
+ ciocie, kuzyni, znajomi spoza uczelni itd.
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Aktualnie na Wydziale Prawa pracuje mój kuzyn, Karol Wieliczko, z którym widuję
się raczej ;) rzadko :) z uwagi na ciążący na mojej osobie nieoficjalny wyrok
inkwizytora, księdza Henryka Samula. :) Jak powszechnie wiadomo -- Świętą Inkwizycję
+ zamienił w Kongregację Nauki Wiary (na której czele stał ówczesny kardynał Joseph Ratzinger,

+ czyli obecny papież) Jan Paweł II,
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
ale (jak wiadomo nieoficjalnie) Święta Inkwizycja nadal ma dużo do powiedzenia ustami
świętych ;) inkwizytorów takich jak nieomylny ksiądz Henryk Samul. No i jak wiadomo
powszechnie, opał (drewno) dziś jest w cenie (na przykład meble są straszliwie drogie)
+ dlatego tez Obecna Święta Inkwizycja ogranicza się jedynie do izolowania niewygodnych
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
ludzi -- takich własnie jak ja. :) W likwidowaniu tego nakazu pomaga mi mój Bóg. :)
Niestety Miłość (a Bóg jest właśnie Miłością) cierpliwa jest i łaskawa, nieskora do gniewu...
(poniekąd słusznie -- popalonym licealistom nie sposób żadną modłą przywrócić życia,
+ więc trzeba ostrożnie szafować wyrokami: może gdy kilkanaście osób spłonęło
+ żywcem -- kilkanaście tysięcy lub nawet kilka milionów ludzi się nawróci...)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
BTW pomagania ,,pustymi rękami'' -- jedną z takich osób, które mi pomogły ,,pustymi rękami''
+ jest znany wszystkim :) Bill Gates, który się wychowywał :) też na komputerach PDP. :)
+ Odchodząc z M$ -- podarował mi :) 50 tysięcy miejsc pracy:

+ Analitycy rynku szacują, że Vista bezpośrednio ,,da pracę'' 50 tysiącom informatyków

+ w samej tylko Europie. Oczywiście
+ przekłada się także na sytuację w Polsce, i na moją także. :)

-- w stworzone miejsca pracy wskoczą informatycy z Zachodu i częściowo też z Polski

-- część polskich informatyków wyjedzie na Zachód i wskoczy w miejsca powstałe po
tych informatykach, których wymieniłem powyżej

-- część uczelnianych :) informatyków wskoczy w miejsca powstałe po
tych informatykach, których wymieniłem powyżej

-- mniej ;) nienawistnym okiem uczelnie spojrzą na mnie

Niby to niewiele, ale tylko pozornie niewiele. :) Poza bezpośrednimi efektami Visty,
są i wtórne, i wtórne do wtórnych... :) Dla mnie byłoby chyba najlepiej, gdyby wszystko
nagle się zmieniło -- bo bardzo szybko (czasami niestety w czasie rzeczywistym, bo wiele
rzeczy natychmiast zapominam) się uczę nowych rzeczy. :) Aby nie zapominać tego, czego
się nauczyłem, muszę uzyskać stosownie dużą ,,szybkość życia'' -- na przykład poszaleć
na jeziorach, w górach itp. :)

+ Wcześniej zaprosił mnie i osoby mi towarzyszące
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
do USA, po czym regularnie (co roku jesienią) byłem zapraszany tam przez bodajże radcę handlowego
ambasady amerykańskiej -- ja i osoby mi towarzyszące, których mogło być w pewnym sensie dowolnie
dużo. Wiza w takich przypadkach była obligatoryjna, a za taką wizę trefne osoby w Polsce musiały
+ wówczas płacić (dzień dobry Jarkowi i Agnieszce oraz ich firmie turystycznej) na przykład 20 tysięcy
+ dolarów amerykańskich. Gdy Gates zapraszał mnie (a raczej moją firmę, której nie zlikwidowałem do
+ dnia dzisiejszego) pisał, iż stawia na takich jak ja, czyli takich, którzy poszli w górę i upadli. :)
|
|
| W rzymskokatolickiej Polsce (zdecydowana większość Polaków to rzymscy katolicy) takich ludzi,
| którzy upadli -- dobija się. :) Jednym ze znaczeń słowa 'miłosierdzie' -- 'mizerykordia' jest
| sztylet do dobijania rannych, czy choćby tylko pokonanych przeciwników.
|
V
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
No i za ten gest Gatesa polubiłem w pewnym sensie ponownie. :) Pierwszy raz polubiłem go z obowiązku,
albowiem należało :) lubić wszystkich, którzy wywodzili się ze świata, który ja, w opowiadaniach
swoich, nazwałem Arkedocją. :)
E. :)
Postscriptum: Nie jestem zwolennikiem pornografii, ale jestem zwolennikiem ładnych aktów. :)
Nagość nie jest zabroniona prawem kanonicznym Kościoła rzymskokatolickiego,
akt także nie jest zabroniony prawem cywilnym czy świeckim, czy jak je nazwać. :) Kaplica
Sykstyńska (mniej więcej tam, gdzie kardynałowie wybierają nowego papieża) ozdobiona jest
wszelkiej maści goliznami :) najwyższych lotów, :) a Matka Boska doczekała się wizerunków
+ ukazujących Jej nagie piersi. :) O jednym z takich obrazów (o Piastunce Karmiącej) pisał
+ dozwolony :) poeta rzymskokatolicki, ksiądz Jan Twardowski -- który niefortunnie zauważył
+ w jednym/innym ze swoich wierszy 'śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą', choć
+ przecież Miłość jest cierpliwa, łaskawa i nigdy nie ustaje, a śmierć ciała nie jest
+ przeszkodą w miłowaniu... :)

Na przykład moja babcia ze strony mamy pod koniec swego życia więcej uwagi poświęcała
umarłym, niż żywym -- było po prostu więcej umarłych z grona jej bliskich, niż żywych. : )
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Nadto i samo Pismo Święta wychwala piękno kobiecego ciała, w tym i piękno tak zwanych
intymnych jego części, a w ogóle ciało ludzkie nazwane jest Świątynią Ducha Świętego
i **całe** zostało świadomie stworzone przez Boga jako święte, czego naucza oficjalnie
i śmiało rzymskokatolicki Kościół. I oczywiście jako święte -- powinno być prezentowane
stosownie :) do okoliczności, miejsca, czasu i tejże świętości, że to tak ujmę w słowa. :)
A nie na przykład z nożem wbitym w okolice krtani...
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Warto może przypomnieć, że Bóg stwarza człowieka nagiego i przyodziewa go dopiero po tym,
jak ludzie występują świadomie, dobrowolnie i wręcz bezczelnie przeciwko prostemu zakazowi
+ omijania owocu z JEDNEGO zaledwie drzewa z całego Edenu -- drzewa poznania dobra i zła, :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
a raczej po tym, jak ludzie ci szukają winnego poza sobą -- Adam w Ewie, Ewa w wężu,
a oboje w końcu uznają za winnego Boga, :) który przecież stworzył i Ewę, i Adama, i węża...
Ksiądz Jan Twardowski nie przyszedł mi z pomocą, gdy tępiony byłem przez ,,prawowiernych'' ;)
katolików, jako zuchwały i groźny protestant, który dybie na Polskość w przededniu wyborów
prezydenckich i parlamentarnych (BTW -- ów przeddzień trwał kilkanaście lat) naszego papieża,
katolicyzm i w ogóle wszystko, co dobre... A przyjść powinien był, gdyż za protestanta uznano
mnie między :) innymi dzięki poezji księdza Stanisława Chińskiego (chyba nadal żyjącego) którą
+ promowałem, o co prosił :) i oficjalnie, na piśmie, :) i wprost ksiądz Jan Twardowski. :) Innym
+ powodem pomylenia mnie :) z protestantami był mój nieco ortodoksyjny :) katolicyzm -- klarowałem
+ obowiązującą dziś naukę Klemensa z Aleksandrii, jednego z Ojców Kościoła rzymskokatolickiego,
+ należącego do tak zwanej Tradycji, który nie był ulubieńcem Jana Pawła II, choć powinien był być. :)

Aby było jasne -- od samego początku istnienia Kościoła rzymskokatolickiego (1216 rok) powyższa
nauka obowiązuje w tym Kościele. :) Benedykt XVI jedynie kładzie większy na tę naukę nacisk, niż
poprzedni papież, który choć oficjalnie naukę tę uznawał, uczył swych księży, aby uczyli inaczej. :)
Podobnie też i Sobór Watykański II nie wprowadza Klemensa Aleksandryjskiego do nauki tegoż Kościoła,
a jedynie przypomina, iż Tradycja jest równie istotna, co samo Pismo Święte, a zatem i nauka
Klemensa z Aleksandrii jest równie istotna co na przykład Dzieje Apostolskie, czy Ewangelie. :)
Co więcej -- pomijanie nauki płynącej z Tradycji prowadzi o straszliwych konsekwencji, typu:

-- proście o co chcecie, czyńcie ze mnie swego parobka, przygłupa, służącego -- jestem Wam ,,Bogiem na posyłki'' ;)

O niektórych prośbach Klemens ów (a to on właśnie, jako pierwszy, nazwał modlitwę rozmową
z Bogiem) mówi, że Bóg ich nie spełni, gdy tymczasem masy ludzi wymadlają w trudach to, czego
sobie życzą, czego pragną, choć sprzeciwia się to samemu Bogu. Do takich osób należy także
wspominany przeze mnie ksiądz Józef Świetlicki, który ma silną wiarę i rozum równie silny. ;)
Można zarówno jego wiarę, jak i rozum przyrównać do konia. :) Czasami się o kimś mówi, że
ma końskie zdrowie. No i ów ksiądz ma wiarę końską, jak i rozum -- koński... (przepraszam
wrażliwych -- ksiądz też dziecko Boga, ale jego postawa, i postawa jemu podobnych marnuje
moje życie i życie innych ludzi)

Zadrą w ,,moim'' nauczaniu było twierdzenie, jakoby człowiek nie mógł niczego wymodlić u Boga,
zaś modlitwa jest jedynie rozmową z Bogiem, a dokładniej -- słuchaniem wszystkowiedzącego Boga,
któremu nic ciekawego od siebie nie powiemy, podczas gdy dookoła skutecznie (choć nieoficjalnie)
uczono ludzi, iż modlitwa jest trudem, :) który Bóg zamienia w dobra i łaski, czyli trudem za
który można (a nawet trzeba) żądać zapłaty. (dzień dobry ;) księżom intensywnie ;) modlącym
się w intencjach wiernych w zamian za pieniądze, których czasami domagają się zbyt natrętnie)
Efekt takiego nauczania jest prosty: Na przykład lekarz zaczyna się modlić o choroby :) swych
pacjentów, gdyż to umożliwia mu zarabianie pieniędzy na leczeniu. I jest to chyba droga dwóch
Piusów -- i (niestety) XI i XII, którzy znając dramat I wojny światowej (Pius XI był ulubieńcem
Benedykta XV i jako nuncjusz (ktoś w rodzaju ambasadora watykańskiego, może trochę mniej niż
ambasadora -- nie znam się na ,,dyplomacjach''; może po prostu dyplomata) odmawiał opuszczenia
Polski w czasie klęsk polskiej armii latem 1920 roku, dając święty przykład innym) uważali, iż
wojna wyłoni mądrych i silnych -- podobnie jak ma to miejsce w (jakby na to nie
popatrzeć -- naturalnym przecież, więc Boskim) świecie zwierząt, gdzie drapieżniki
izolują :) osłabione zwierzęta, zabijają je i zjadają -- z jednej strony nie marnując
pożywienia (dawanego przecież od Boga) i po prostu żywiąc się, z innej doprowadzając
żywych do silnej/silniejszej rasy... Trochę to trąci faszyzmem, czy może raczej
hitleryzmem -- przepraszam... Jak wiadomo w II Wojnie Światowej (czasy Piusa XII -- oskarżanego
o współpracę z Hitlerem i milczącą postawę wobec ludobójstwa) cierpią najmocniej właśnie mądrzy,
a raczej najmądrzejsi -- intelektualiści, a wybrańcy Boga (czyli Żydzi) są wręcz skazani na
zupełną zagładę.

Wojna ta kończy się niby wiosną 1945 roku (nadal Pius XII; 1939-1958; Pius XI jest jakby
w dwudziestoleciu międzywojennym -- 1922-1939) ale w istocie trwa co najmniej do lata 1945
roku, czyli do atomowego bombardowania Japonii. Konsekwencjami tej wojny są liczne niepokoje
światowe i zimna wojna pomiędzy Zachodem i Wschodem reprezentowanym przez niedawnych sojuszników
Zachodu -- Chiny i ZSRR. Jedna z poważniejszych wojen jeszcze przypada na lata pontyfikatu owego
kontrowersyjnego Piusa XII -- konflikt koreański bodajże (1950-1953) w którym generał Douglas MacArthur
poważnie rozpatruje użycie broni jądrowej, co mogło doprowadzić do kolejnej wojny światowej -- tym razem
jądrowej. Plan ten zmienia następca odwołanego właśnie z powodu propozycji ,,jądrowego rozwiązania
konfliktu'' generał Matthew Ridgway, który błyskotliwym :) atakiem na tyły wojsk (manewrem taktycznym)
doprowadza do załamania wojsk Północy. Inna, tym razem prowadzona nie przez ONZ, ale przez USA, wojna
wietnamska przypada bodajże na lata 1957-1975, czyli okres pontyfikatu Piusa XII (1939-1958) oraz
już Jana XXIII (1958-1963) który najwyraźniej ma odmienne stanowisko wobec przemocy od swego
poprzednika i pod koniec swego życia (1962) doprowadza do powstania Soboru Watykańskiego II,
kontynuowanego był przez kolejnego papieża, Pawła VI (1963-1978), który to Sobór nieco ;) odmienia
nastawienie władz Kościoła rzymskokatolickiego do otaczającego go świata. :) W międzyczasie konflikty
pojawiają się w samej Europie (Czechosłowacja 1968 -- czyli w czasie wietnamskiego konfliktu oraz
Węgry 1956, czyli nieco po konflikcie koreańskim, i wreszcie Polska) oraz pomniejsze poza Europą,
głownie chyba w Afryce i trwają (na przykład w Azji) poniekąd do dnia dzisiejszego...
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Za osobę, która obaliła DEC -- uznawany jest przez niektórych ludzi nasz rodak, Jan Paweł II.
Który szybko zrezygnował z drogi Chrystusa i drogi wyznaczonej postanowieniami
Soboru Watykańskiego II, choć przybrał imiona papieży Sobór ten prowadzących.
Odejście od drogi Chrystusa ma swoje zabawne elementy i tragiczne. Do pierwszych
należy opancerzony samochód (a raczej cała masa takich samochodów -- bo papa mobile
(być może się to inaczej pisze) to nie jeden samochód, ale cała ich masa -- gdy
jednym podróżuje papież, inne lecą samolotami do kolejnych miejsc/miast planowanej
podróży/pielgrzymki papieskiej; ponadto kilka :) stoi w pogotowiu na wypadek awarii
,,głównego'' samochodu) którym Jan Paweł II broni się przed zamachowcami, podczas
gdy atakowany Chrystus ze spokojem wyjaśniał swoim uczniom, iż nie nadeszła jeszcze
Jego godzina, a w ogóle -- ma On zostać pojmany nie byle gdzie, ale w Jerozlimie. :)
Do ostatnich należy niestety zachęcanie duchownych rzymskokatolickich do forsowania
stanowiska i rozwiązywania konfliktów siłowo -- tak na przykład duchowni łamali moją
wolę i zmuszali mnie do tego, abym stał się elektrykiem i płacił na ,,Kościół''. :)
Powszechna opinia o Janie Pawle II jako o papieżu pokoju -- jest MITEM :) i nie ma
potwierdzenia w faktach. No i to właśnie (o forsowanie swojego stanowiska i pozbawianie
ludzi ich woli, czyli o czynienie z nich niewolników) toczyłem zaciekłe boje z duchownymi
w minionych latach. Boje te uznałem w końcu za przegraną, z której tylko cud mógł mnie
uratować. Spacerowałem ulicami i czekałem na śmierć. :) Pisałem na grupach dyskusyjnych,
aby choć potomnym pozostawić coś po sobie, bo nie miałem żadnej nadziei... I śmierć
nadeszła. :) Ale nie moja, a polskiego papieża. Na dodatek w wymownej dla mnie godzinie, :)
upamiętniając tym samym moją datę urodzin, no i moją osobę w ogóle. :)

Kiedy patrzę na podarowaną mi książkę autorstwa Gian Franco Svidercoschi 'Poznałem nazizm
i komunizm' -- cisną mi się na usta słowa: 'Poznałem nazizm i komunizm, po czym zbudowałem
swój katolicyzm oparty o te dwie ideologie'... Oczywiście ;) żartuję -- na usta słowa cisną
mi się jedynie słowa: 'Poznałem nazizm i komunizm, i zbudowałem katolicyzm'.

W każdym razie -- wczesne miesiące ubiegłego roku upływały dla mnie pod znakiem moich
klęsk i przypominały mi się obrazy, które znałem z opowiadań Japończyków, wyczekujących
zrzucenia kolejnej bomby atomowej, gdy już koszmarne skutki wybuchu bomby hirosimskiej
były ogólnie znane... No i dwie bomby wybuchły, ale żadna z nich nie była wycelowana we
mnie -- jedna 02 kwietnia, druga 19... Pierwsza położyła kres rządom Jana Pawła II, i to
o wymownej godzinie i w wymowny sposób (to ja miałem zapłacić gardłem) a drugą była postawa
niemieckiego (żartuję, że austriackiego) papieża, który po pierwsze nie przybrał imienia
Jana Pawła III, ale Benedykta XVI, nawiązując tym samym jednoznacznie do osoby Benedykta XV,
[osoby] wstrząśniętej skutkami I Wojny Światowej, która [to osoba] postanowiła skierować
rzymskokatolicki Kościół na inne tory, co niestety zaowocowało dopiero po drugiej, jeszcze
tragiczniejszej masakrze, czyli po II Wojnie Światowej, która była jednocześnie zwiastunem
końca świata, gdyż zanim doszło do rozpoczęcia (?otwarcia?) wspominanego przeze mnie Soboru
Watykańskiego II, było wiadomo, iż ludzkość (tak zwana) dysponuje już bronią nie tylko zdolną
do całkowitego zniszczenia całej Ziemi, ale wręcz mają takiej broni dostatecznie dużo do tego,
aby zniszczyć tego rodzaju palenkę kilkadziesiąt (?40?) razy... Co więcej -- broń ta znajdowała
się nie tylko w rękach ludzi postrzeganych jako mądrzy (czyli na przykład Amerykanów) ale także
przez Sowietów, czyli komunistów, i wiele wskazywało na to, że znajdzie się ona także w arsenałach
niemal wszystkich państw -- i byle konflikt (?graniczny?) może doprowadzić do totalnego zniszczenia...

Jak wiadomo powszechnie -- I Wojna Światowa ma swoje źródło w niewinnym z pozoru konflikcie.
W rzeczywistości jednak i za I Wojną Światową, i za innymi (może nawet wszystkimi) wojnami
ZAZWYCZAJ (a może nawet zawsze) stoją różnice religijne (inaczej się wyznaje Boga w walczących
ze sobą stronach) nie zaś ekonomiczne itp... I tylko wówczas ludzie gotowi są oddawać swoje
życie, gdy wierzą święcie w swoje racje oraz w to, iż Bóg nagrodzi ich poświęcenie w życiu
wiecznym. I Japończycy w to wierzyli, dzięki czemu dokonywali samobójczych ataków, i hitlerowcy
pisali wytrwale 'Got mit uns', a ówczesny papież (Pius XII) im błogosławił, i wyzwalające się
z kolonialnej niewoli plemiona łączyły się wg ,,klucza religijnego'', i w Europie najkrwawsze,
i najdłuższe wojny były wojnami religijnymi, i Arabowie, i Palestyńczycy, i Turcy są w tej
materii zacietrzewieńcami... Rzecz[y]pospolita Obojga Narodów (w istocie wielonarodowe państwo
federacyjne) była chlubnym wyjątkiem, ale i tutaj kwiat rycerstwa Zakonu Szpitala Najświętszej
Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie wespół z braćmi z całej Zachodniej Europy starł
się w Imię Jezusa Chrystusa ;) z wojskami polsko-litewskimi pod Grunwaldem i także wielokrotnie
później... Także i tutaj dochodziło do wojen pomiędzy Kościołem Zachodu i Wschodu. Bodajże
Sobór Watykański II spór pomiędzy tymi kościołami miał skutecznie załagodzić. Z innej strony
nie bez powody przed II Wojną Światową gościliśmy w naszych granicach tylu Żydów/żydów
(narodowość literą wielką, wyznanie małą) i mnie bez powodu Żydzi nazywają Polaków
antysemitami. :) Pierwsze ma swoje korzenie jeszcze w czasach Piastów, gdy Rzym
(dziś Watykan) proponował (!!nakazywał!!) gnębienie żydów, czemu się Polacy
sprzeciwili, zaś ostatnie -- w holokauście, kiedy to Polacy ze spokojem przyglądali
się eksterminacji żydów, choć Niemcy nie mieli pod ręką żołnierzy, zaś Polacy byli
doskonale przygotowani do prowadzenia wojny, która w końcu podjęli (Akcja Burza)
aby być mordowanymi przez ,,sojuszników'' czyli czerwonoarmistów... Aby było jasne:
tak zwane Powstanie Warszawskie jest tylko jednym z epizodów Akcji Burza -- ostatnim,
ale jednym z wielu i nie najokropniejszym w swej wymowie. Warszawiacy opuścili miasto
z zagwarantowanymi (i przestrzeganymi) prawami kombatanckimi, zaś tacy na przykład
żołnierze Wilna czy innych miast leżących na wschód od Warszawy byli po zwycięskiej
walce aresztowani przez wojska sowieckie i prosowiecką partyzantkę -- żołnierzy na
przykład odstawiano do obozów jenieckich, oficerów natomiast mordowano...

[wracajmy do naszego rodaka, świętego in spe, który zgotował mi piekło na ziemi]
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Z podbojów Internetu, jak i z innych podbojów (na przykład protestantyzmu i prawosławia) nasz
rodak zrezygnował na krótko przed swoją śmiercią. Z niektórych podbojów oficjalnie -- zwrócił
prawosławnym ich ikonę -- z innych mniej oficjalnie. Zadaniem polskiego papieża, które sam
nie znam kulisów ikonowych ;) -- ale są one powszechnie znane :)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
sobie nałożył, było zjednoczenie monoteizmu pod skrzydłami jednej osoby. Aby dokonać swego
dzieła, Jan Paweł II uciekał się do gwałcenia :) woli innowierców i zezwalał na takie
postępowanie swoim podopiecznym. Drogę tę zdecydowanie, na samym początku swego pontyfikatu,
przerwał Benedykt XVI. Decyzję swoją potwierdzał i potwierdza wielokrotnie -- ostatni raz
(przynajmniej tak mi się wydaje, że ostatni jak dotąd) przy okazji niedawnego konfliktu
z muzułmanami, który wynikł z nieporozumienia, związanego z cytowaniem słów, które mylnie
przyjęto jako stanowisko niemieckiego papieża.
Przypomnę księdzu Józefowi Świetlickiemu jego własne słowa:

-- Żelazo się w ogniu hartuje.

Za jego postawę zapłaciłem utratą zdrowia (przywróconego mi przez prawosławnych zielarzy)
utratą ponad pięciu lat życia, utratą WSZYSTKICH znajomych, utratą dobrego imienia, kompletną
samotnością itd.

Ksiądz ten uznał, że moja wojna z nienawidzącymi mnie rodzicami dobrze wpłynie na moje życie,
gdyż wzmocni :) mnie i uczyni ze mnie ,,mężczyznę''. (?czyli doskonałego i bezwzględnego mordercę?)
Ja wybrałem inną drogę -- pokory, modlitwy i cierpliwego znoszenia wyniszczających mnie wydarzeń.
Niestety zapłaciłem stratą czasu, gdyż nienawiść rodziców, podsycana przez duchownych (głownie
mego ex-proboszcza a honorowego prałata papieskiego -- zmarłego nagle i niespodziewanie, niemal
w trakcie odprawianej przezeń mszy) wyniszczyła moje życie.

E. :)

Postscriptum: Rozpocząłem od poprawki przeliczeniowej miliona złotych z 1991 roku oraz od
naniesienia poprawek z zakresu ortografii, ale jako tak samo się potoczyło. :)
Pewnie teraz nadal są jakieś błędy/usterki ortograficzne, ale nie mam już sił na dokładne
sprawdzanie -- pisanie stale o tym samym (a temat Klemensa, błędów ?merytorycznych? polskiego
papieża i dążenie duchownych rzymskokatolickich do przejęcia :) władzy nad gospodarką poruszałem
wielokrotnie) po prostu nuży. Zainteresowanych zapraszam do Googli, i do pism rzymskokatolickiego
Kościoła. :) Niezainteresowanym przypominam, że nie nakładam obowiązku czytania. :) Niby 71 KiB to <---'
bardzo dużo, ale jakby nie było -- walczyłem o SWOJE Życie. Rzymskokatolickie duchowieństwo ani
myślało mi pomagać. Wręcz odwrotnie -- dobijało mnie, choć ode mnie otrzymywało w minionym okresie
sporo pieniędzy, które płaciłem mu [duchowieństwu] DOBROWOLNIE. :) Wojnę te prowadziłem ze swoimi
(niestety) biologicznymi :) Rodzicami i rodziNami. Wojna z rodzicami przygotowywana była od roku
1992, kiedy to zbyt dużo i zbyt szybko, i zbyt łatwo zarobiłem pieniądze... Wojna z rodzinami
nie wiem, kiedy została przygotowana -- zapewne dopiero na początku 2001 roku, choć może i tutaj
wykazuję się naiwnością. :) Wojna z duchownymi -- od chyba 1991 roku, od lipca, kiedy to spotkałem
księdza Henryka Samula, któremu przeszkodziłem w odwiedzeniu watykańskiej biblioteki, swoją
(?niestosowną?) prośbą o Sakrament Pokuty, czyli wyspowiadanie mnie... Rodzice najpierw polecili
mi, abym zamieszkał pod mostem, razem z około setką tysięcy wspólnych długów, z których tylko
mnie obciążało dwoma (w PeKaO SA i Banku Śląskim) debetowymi rachunkami bankowymi około 40 tysięcy
(może 35 -- trudno policzyć) złotych... Miałem także oddać rodzicom wszystko, czego się w życiu
swym dorobiłem -- to, czego dorobiłem się wspólnie z nimi, i to, czego się dorobiłem samodzielnie.
Uważna obserwacja świata udziela odpowiedzi na wszystkie pytania zadane Bogu (poza tymi, których
odpowiedzi stanowią tajemnice Boga) i okazuje się, że na przykład w roku 2000 (tuż przed śmiercią
mojej babci ze strony mamy) moja mama modliła się (!!a jakże!!) o to, aby, popełnił samobójstwo
lub chociażbym prosił Boga o swoją śmierć... Przygotowywania zemsty znali od lat moi kuzyni
(rodziny ze strony ojca) z Ełku oraz z Nysy i (?Sosnowca?)... Między innymi odwodzili mnie
od moich planów, sugerując, iż okradną mnie moi koledzy. Życie okazało się inne -- koledzy
choć mieli moje pieniądze niepokwitowane niczym poza tak zwanym honorem -- rozliczyli się
ze mną co do przysłowiowego grosza, ale po latach, gdy stanąłem oko w oko z czymś, co mnie
przerosło -- byłem kompletnie osamotniony... Do walki ochoczo przyłączył się mój ex-przełożony
oraz duchowni. Mój najlepszy przyjaciel nie żył mimo swego młodego wieku (chory na cukrzycę
dał pokonać się przez chorobę serca i zmarł we śnie) ,,przyjaciel'' z uczelni odwrócił
się ode nie plecami natychmiast po tym, gdy się dowiedział ode mnie o tym, co mnie spotkało
(pisałem o nim na pl.rec.ascii-art) podobnie tez uczynił syn byłego prezydenta Białegostoku,
Piotr Lussa -- zapewniając mnie, że na pewno Bóg mi pomoże. :) Ciekawą ;) postawą odznaczył
się Wacław Iszkowski :) (prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, czy jakoś ;) tak)
i (?zdumiewającą?) osobiści nieprzyjaciele mego ex-przełożonego, Jerzego Kopani, którym oszczędzę
wymieniania :) [ich] nazwiskami. :) W zasadzie latem 2004 roku pozostałem zupełnie sam... Później
co jakiś czas ktoś brał mnie w obronę, po czym rezygnował z różnych powodów... Straciłem pięć lat
życia, a raczej wiele więcej -- bo rodzice tak ze mną pracowali, aby w razie czego wszystko odebrać...
Nie widzą do końca (?ani od początku?) dlaczego -- po prostu tak podpowiadały im wewnętrzne głosy. :)
Pozdrawiam Karolinę Lussę -- ja nie miewam tego rodzaju głosów i o tym, że pomóc mógłby mi wspominany
tamtego dnia profesor Rogowski po prostu wiedziałem, bo znałem go z czasów, gdy był dziekanem Ekonomii...
Zdumiewające jest, że ludzie, którzy mogli zarabiać rocznie na tak zwane czysto :) milion (10^6) złotych
postanowili mnie wyrzucić na śmietnik, abym zdechł z głodu, zimna i chorób? Ano zdumiewające -- tym
bardziej, że przed laty, gdy do nich powróciłem po zaanektowaniu :) moich pieniędzy przez moją matkę,
wiodło im się zdecydowanie źle, chyba gorzej niż mnie teraz...

Ukochanej Syrence (o której wiele pisałem w roku 2000 na grupach dyskusyjnych i nie tylko tu)
nie umiałem wyjaśnić, co mi się przytrafiło i pogodziłem się z jej utratą... Pod koniec roku
2002, kiedy powróciłem do życia z ponad trzymiesięcznej ,,śpiączki''/,,depresji'' (spałem niemal
ciągle przez ponad 100 dni) miałem nadzieję na powrót do życia... Na uczelni była sprzyjająca
mi (jak mniemałem) obsada -- Rogowskiego i Siemieniuk znałem dobrze, byłem z nimi na tak zwane
per Ty, :) główny rektor był mi coś dłużny, a i Nowowiejski kiedyś ,,trochę'' zabiegał o to,
aby mnie mieć w swojej szkole prywatnej... I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Karmelitanki
Bose ze Szczecina, które ,,przypomniały'' mojemu ex-przełożonemu o opisanej wyżej pornogate ;)
(od watergate) stosownym przekleństwem i gdyby nie święte przymierze ;) jakim był połączony
ksiądz Józef Świetlicki z komputerową firmą Komserwis SA, której bym przeszkadzał, gdybym
powrócił do pracy na uczelni... Duchowieństwo więc (mając swoich ludzi tak zwanie ;) wszędzie)
opowiedziało mojemu ex-przełożonemu o moich odkryciach poczynionych nad Zatoką Pucką, wiedząc
o tym, że panicznie boi się on wszystkiego, co mogłoby go skierować ponownie tak, skąd przybył,
czyli na wieś... O panicznym strachu profesora Jerzego Kopani wiem od niego i napisałem o tym
na pl.rec.ascii-art... Profesor Jerzy Kopania jest ateistą, ale ma znajomych także wśród księży
-- na przykład za sprawą Wydziału Teologii Katolickiej na Uniwersytecie w Białymstoku...
Pornogate i Osłonino -- wystarczyły, aby człowiek, któremu NIGDY NIC złego nie uczyniłem,
którego nie opuściłem w czasie, opuszczali go wszyscy jego znajomi i ,,przyjaciele''
(gdy już nie był prodziekanem i jeszcze nie był posłem i jeszcze nie był prorektorem)
potraktował mnie jak twór, który trzeba zwalczać wszelkimi dostępnymi sposobami...

Z rozmowy z profesorem Rogowskim:

-- Znasz Święczkowską?
-- Znam. :) A która to? ;)
-- Ona Ciebie zna. Z czasów, gdy pracowałeś u Kopani.
-- Ja ją znam, ale z czasów wcześniejszych. :)
-- Idź do niej. Dobrze o Tobie mówiła. Jest dziekanem we WSAPie
i [nie pamiętam kim] na Wydziale Prawa.
-- Pójdę.
-- Ale pamiętaj -- we WSAPie też jest Kopania...
-- Może jakoś go wyminę? :)
-- [cisza sugerująca, iż świat jest zbyt ciasny, aby
mógł pomieścić i profesora Jerzy Kopanię, i mnie]

Okres, gdy sprzyjająca mi ekipa rektorów (i jak się okazało dziekanów też)
sprawowała władzę na Uniwersytecie w Białymstoku minął mi pod znakiem
tłuczenia się z moim ex-przełożonym i jego rodziną (to nieprawda, że
przekleństwa nie są groźne, gdy trafiają w niewinnych; prawdą jest, że
można je ominąć, gdy się idzie spokojnie, ale niestety najmniejszy nawet
błąd może doprowadzić do katastrofy, a gdy przeklina

-- cała rodzina Kopaniów, :)
-- ,,połowa'' rzymskokatolickiego duchowieństwa (ci, którym klarowano, że muszę
dla dobra sprawy pracować z moim biologicznym :) ojcem i płacić na ,,Kościół'')
-- prawowierni ;) katolicy całej Polski (którym klarowano, iż jestem

-- sekciarzem, na dowód czego pokazywano @dres ***@macrosoft.waw.pl -- należącego
do pana Andrzeja Odyńca z firmy zajmującej się TeX-em, będącego własnie , guru
TeX-owym :)
-- oraz protestantem, na dowód czego pokazywano moje rozprawy o Klemensie z Aleksandrii
(rzeczywistość jest odwrotna -- protestanci ponoć odrzucają Tradycję i ograniczają
podstawy swojej wiary tylko do Pisma Świętego, podczas gdy rzymscy katolicy uznają
i naukę Klemensa z Aleksandrii, i cała Tradycję) i wiersze niejakiego Chińskiego
(w istocie Stanisława Choińskiego -- całkowicie rzymskokatolickiego ;) poety)

-- aborcjonist?, na dow�d czego zacytowano moje s?owa z pl.rec.ascii-art: news:be4ffu$hgm$***@SunSITE.icm.edu.pl

-- To właśnie tam -- pod RSX11-M -- spotkałem się po raz
pierwszy z aborcją, której dokonałem wielokrotnie. :)

-- pijakiem, na dow�d czego zacytowano moje s?owa z pl.rec.ascii-art: news:au274v$qav$***@flis.man.torun.pl (notabene -- ten numer telefonu
zachował się do dnia dzisiejszego) oraz news:binqvg$55q$***@korweta.task.gda.pl



-- rodziny ojca i matki, którym klarowano z kolei, iż:

-- złamałem ojcu rękę w 2001 roku (gdy tymczasem mój ojciec nie miał chyba
żadnego złamania od kilkudziesięciu lat, a już na pewno nie miał złamanej
w ciągu kilku ostatnich lat ręki

-- okradłem rodziców z mieszkań (w tej sprawie rodzice zamierzali przekupić
kogoś z sędziów i dokonać ,,odbioru'' mieszkań, na podstawie zeznań rzekomych
świadków umowy ustnej, na mocy której mieszkania jedynie ,,pożyczyłem'';
ponoć ktoś z rezolutnych prawników zadał podchwytliwe pytanie: 'i kiedy miał
państwu zwrócić?', na co otrzymał mniej rezolutną odpowiedź od mojego ojca:
'No, zwrócić.', dzięki czemu doświadczony prawnik (chyba kobieta) natychmiast
pojęła, w czym problem, gdyż po pierwsze takich umów nie sporządza się ustnie,
gdyż dotyczą dóbr zbyt kosztownych/drogich, a ponadto taka umowa musiałby
jednoznacznie precyzować czas lub inny warunek zwrotu owych mieszkań -- na
przykład musiałby to być konkretna data... na szczęście mam w zanadrzu
inny dokument, spisany ręcznie przez mego ojca, który miałem w razie czego
przekonać sędziów do tego, iż rodzice kłamią; dokument nie dotyczył mieszkań
wprost, ale wyjaśnia dużo i został sporządzony na moją osobistą prośbę...

[najmniejszy nawet błąd może doprowadzić do katastrofy, a gdy przeklina tyle osób]
to naprawdę trudno żyć... Śmiech wygrywa z każdym diabłem, ale jak zachować pogodne
serce wobec tego wszystkiego? Na dodatek w zupełnej samotności? Na szczęście nie byłem
zupełnie sam -- były grupy dyskusyjne i kawiarenki... Braki pieniędzy odsunęły mnie
niestety od masy ludzi ,,z Polski'' -- nie miałem pieniędzy na ,,podróże''... Z czasem
uznano mnie za umarłego lub obłożnie chorego, którym opiekuje się stale troskliwa matka...
W istocie matkę widziałem ostatni raz około czerwca czy lipca, a wcześniej gdzieś koło
września ubroku...

* Wojny z rodzicami przecierpiałem...

* Wojownicy ;) kościelni ;) oberwali po .... za sprawą śmierci mego ex-proboszcza
w 2004 roku, w 2005 roku za sprawą śmierci polskiego papieża oraz za sprawą
wyboru niespodziewanej drogi kardynała Ratzingera, i wreszcie w ubiegłym roku
za sprawą wymownej śmierci maturzystów...

* Prawowierni ;) katolicy całej Polski odkryli, iż robiono ich w tak zwanego
konia lub w durnia, gdyż ja nie byłem

-- ani komunistą,
-- ani kierowcą osobistym profesora Jerzy Kopani,
-- ani mordercą nienarodzonych dzieci (post z informacją o aborcji zawierał
także link z wyjaśnieniami, ale nie każdy ;) miał ochotę dociekać prawdy,
zaś przeklinać i odmawiać z tego powodu pomocy -- miało ochotę wielu)
-- ani pijakiem (jestem niemal w 100 procentach abstynentem, ale nie jestem
alkoholikiem i czasami, gdy ktoś ma ochotę sprawdzić, czy nie jestem
alkoholikiem, i częstuje mnie lampką dobrego wina -- nie odmawiam;
ostatni raz poczęstowała mnie pewna Maryja ;) o imieniu Dorota
(koleżanka wymienionej tutaj Weroniki) przed kilkoma laty...

* Rodziny -- olałem :) zupełnie... Ale niektórzy są jednak nadal dokuczliwi...
Szczególnie rodziny z Ełku i co najmniej jedna osoba z Suwałk -- z rodziny matki...


'---> [..] Niby 71 KiB to bardzo dużo, ale jakby nie było -- walczyłem o SWOJE Życie. [..]

Najpierw było 53 KiB, ale aby uzasadnić tę wielkość -- trochę dopisałem i 53 zdezaktualizowało się. :)
Tak więc zapisałem plik i dokonałem korekty na 64 KiB... I przypomniały mi się moje programy w FORTRANie,
w których po dopisaniu lub skasowaniu czegoś -- zmieniało się położenie fizyczne/rzeczywiste zmiennych,
gdyż nie były identyfikowane ,,po nazwie'', ale poprzez ich fizyczne położenie w podprogramie, czy
raczej poprzez przesunięcie względne, a i pozycje podprogramów potrafiły zmieniać swoje położenie
po pozornie niegroźnych ;) zmianach, gdyż kody podprogramów były układane w EXEku (a raczej w TaSKu)
zgodnie z kolejnością alfabetyczną swoich nazw; niby można było inaczej, ale ja wybrałem tę drogę
co koniecznie trzeba było uwzględnić a można było uwzględnić dopiero po kompilacji zmienionego akurat
źródła. :) Czasami (ale bardzo rzadko) po takiej zmianie trzeba było dokonać kolejnej poprawki. :)
Ciekawe, czy i tutaj 64 zmieni się na 65 lub większą liczbę... Teraz, w trakcie pisania -- nie wiem, :)
choć po ilości dopisanego tekstu -- widzę, że raczej tak, i to być może o więcej niż 1 KiB. Muszę
zsejwować ;) i zobaczyć, :) lub policzyć dopisane literki, i pomyśleć -- wolę zsejwować ;) i zobaczyć,
bo i łatwiej, i bezpieczniej, gdyż nie pomylę się zbyt łatwo. I ewentualnie raz jeszcze poprawić. :)

Gdybym zmieniał z 99 na więcej, mogłaby się tak przytrafić, iż dodatkowa cyfra przesuwa to jeszcze
dalej, czyli z 99 robiłbym 123, ale owa dodatkowa cyfra (z liczby dwucyfrowej robię trzycyfrową)
sprawia, iż przechodzę ze 123 do 124, :) co trzeba uwzględnić przy kolejnym podejściu. :)

I tak było w moich programach. :) Na szczęście moje procedury były ,,mikre''. :)
Często widać było od razu, czym poskutkuje dopisanie danej instrukcji
(na pamięć znałem długości niemal każdej, choć pozornie ten sam GOTO
mógł zamieniać się w dwa słowa kodu lub w cztery -- zależnie od długości
owego skoku; niedowiarków odsyłam do kompilatora FORTRANu IV plus)
i zdecydowaną większość poprawek nanosiłem od razu ze stosowną korektą
położenia zmiennej. :) A w jakim celu zmienne nie miały swoich nazw?
To oczywiste -- z powodów oszczędnościowych. :) Była zazwyczaj tylko
jedna zmienna (na dodatek jednoelementowa) i zazwyczaj też nie miała
ona swojej nazwy. :) Jej położenie można było wyliczać dynamicznie
za pomocą stosownych funkcji i/lub podprogramów lub odczytywać z listingów
kompilatora. :) Oczywiście owe funkcje i/lub podprogramy zajmowały miejsce,
więc w moich programach położenie ,,zmiennej'' odczytywane było niedynamicznie. ;)
Poza zyskiem miejsca -- zyskiwałem i czas, bo pisałem wprost pod wskazany,
sztywny adres. :) Czasami pod adres zarezerwowany dla kodu, dzięki czemu
mogłem modyfikować uruchomiony własnie program. Przeszkodą była tu właśnie
wirtualna pamięć, gdyż częściowo program znajdował się i na SWAPie,
i w pamięci i tego rodzaju zabawy sygnalizowane było jako błąd/naruszenie.

64 już zapewne weszło na 7x... :) [po sprawdzeniu] Nie -- tylko 67. :)
Jeszcze kilka drobnych korekt (kilka bajtów zdejmę, kilka dorzucę)
i sejwuję do zsyłki na serwer... Część błędów umyka automagii OE
i nie umyka mi z pamięci. Część umyka i OE i mojej z pamięci też
znika przedwcześnie. :) A części (bardzo dużej) po prostu nie zauważam. :)

Miłej Niedzieli. :)
Prawosławnych zapewniam, że choć ,,,wymodlili'' mój spór z rzymskokatolickim
duchowieństwem -- nic by nie uzyskali, gdybym nie chciał dobrowolnie w ów spór
się wmieszać. A zechciałem, albowiem płaciłem na ,,Kościół'' bardzo dużo, a gdy
poprosiłem o pomoc -- nie uzyskałem jej.

Sama tylko białostocka fara, której dach uporczywie przecieka najchętniej
właśnie tam, gdzie kiedyś stałem i jako jedyny w tym zakątku tam płaciłem
regularnie, w każdą niedzielę, poza nielicznymi wyjątkami, zyskała ode mnie:

-- (11 lat (od lipca 1991 gdzieś do kwietnia 2003, z tym, że od około połowy
2002 już nie po 10 złotych, gdyż mi brakowało) po (52 niedziele plus
kilka świąt w roku)) razy 10 złotych (6600) plus co najmniej :) dwa razy
tyle do skrzynek; ostatni raz do skrzynki wrzuciłem omyłkowo 200 złotych
zamiast 20, :) około roku 2003, przedostatnim nieomyłkowo 800 latem 2001
roku i zostałem ewidentnie upomniany przez (mniemam, że) Boga... :) To
około 18 tysięcy (!!lekko licząc!!) złotych bez uwzględniania inflacji,
ale z uwzględnianiem denominacji (czyli obcięcia czterech znaczących
zer -- kiedy to z 10000 zł robiono 1 zł, z miliona złotych -- 100 złotych)

Pięć lat marnowanego życia... W imię czego? W imię pieniędzy...

-==-

Linii 1184 -- liczba linii też się zmienia w trakcie pisania. :)
Można te zmiany ,,przewidzieć'', to znaczy policzyć, ile się dopisało
lub/i sprawdzić w gotowym pliku, podobnie jak z bajtami, z tym, że
z liniami łatwiej, bo jest ich (; mało. ;) Z innej strony -- część
zmian nie pociąga za sobą zmiany liczby bajtów, jako że mnie jest
ona podawana dokładnie. :)

Sprawdzenie jest wiarygodniejsze od liczenia, ale wymaga zapisania do pliku
i ponownej edycji. :) Najlepiej rzecz jasna przewidzieć, uwzględnić, sprawdzić
i jedynie ewentualnie poprawić. :) Tak właśnie zamieniłem 1179 na 1182 i tak
za chwilę zmienię to w 1184. :) Jeśli po sprawdzenie będzie inaczej -- czeka
mnie kolejne edytowanie. :)

Mój ostatni program pisany na SMie (SM-4, czyli kopia PDP 11/40) był trudny,
bo z pzrewidywań wyniakła liczba o dwa bajty (jedno słowo) mniejsza (adres
bliższy początkowi podprogramu) niz liczba rzeczywista. Skutkowało to rzecz
jasna fatlnie -- naruszany był ten fragment kodu, który powinien był pozostać
nienaruszony. :) No i tutaj właśnie moja teoria zawodziła... Oczywiście mogłem
(i oczywiście uczyniłem tak) po prostu zastosować to, co było rzeczywostością,
nie zwracając uwagi na to, co było przeze mnie wyliczone, ale pozostawała smitna
świadomość tego, że coś wymyka się spod kontroli... Wkrótce SMa pożegnałem
i pojechałem na wakacje, po których już SM nie wrócił nigdy do życia. W każdym
razie tak to pamiętam. Stał na swoim miejscu aż do listopada 1989 roku, kiedy to
osobiście go zdemontowałem jako pracownik ośrodka komputerowego. Zanim zacząłem
tam pracować zawodowo (za pieniądze -- jako pracownik etatowy) postawiono w miejscu,
gdzie były terminale SMowskie, sieć NetWare 2.0 lub jakoś tak. Później zabrał ją
do bodajże Zakładu Logiki profesor Marciszewski i uzupełnił o dodatkowy serwer.
Na Fizyce znowu pozostał tylko martwy SM, ale tuz po moim zatrudnieniu postawiono
tam inną sieć NetWare (bodajże 10 Acerów XT i serwer oparty o komputer z procesorem
bodajże 80386) 2.12, na której pracowałem do lata 1991 roku, kiedy to wojnę ze mną
udało się (byłem niemiłosienie cierpliwy i trzeba było mieć ogromną wolę do kłótni,
aby się ze mną o cokolwiek pokłócić) poprowadzić kobiecie, której nazwisko w mianowniku
brzmi ;) Luba Uba. :) Nazwisko 'Uba' po mężu -- dżwięczącym bezjajowo, ;) czyli jak
piszcąca lub piskliwa panienka... Luba dla równowagi ;) miała głos męski. :)


No -- i jest 71 KiB... :) I ślę na Gazetę, coby nie padło na niewinnych... :)
(którzy zawarli pokój po religijnej wojnie kilunastoletniej) ;)


Kiedyś na Pececie pisałem długie wypracowania, ale chyba nie o sobie. :)
A tym razem -- o sobie. :)


-=-

Byłoby OK, ale niespodziewanka:

Program Outlook Express nie mógł ogłosić Twojej wiadomości.
Temat 'Re: GB a GiB [zrobiło się straszliwie OT] :) ', Konto: 'Gazeta',
Serwer: 'news.gazeta.pl', Protokół: NNTP, Odpowiedź serwera:

'441 Tutaj nie wysylamy plikow binarnych - prosimy o kontakt z administratorem
- ***@agora.pl', Port: 119, Zabezpieczenie (SSL): Nie, Błąd serwera: 441,
Numer błędu: 0x800CCCA9

-==-

No i jeszcze raz muszę uwzględnić i posłać inną drogą lub rozbić
na dwa (możśew na więcej niż dwa) posty. :)

Linii 1204 i 72 KiB...
raf
2006-10-15 06:32:05 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek
Jak powszechnie wiadomo -- Jezus Chrystus żył właśnie 33 lata.
Licealiści umierają w płonącym autokarze mniej więcej w 180 dni po śmierci
polskiego papieża, mając mniej więcej po 18 lat. 2 kwiecień 2005 wieczorem,
godzina 21 minut 37 :) z jednej strony i 30 wrzesień 2005, ale poranna
godzina -- gdzieś około 6 nad ranem -- minut dokładnie mi nie chce się
sprawdzać, co daje nieco ponad 180 dni i około 8 godzin, czyli 1/3 dnia.
Ja urodziłem się 23 lutego (23.02) co przypomina akurat tyle, ile brakuje
polskiemu papieżowi (2 godziny i 23 minuty) do ustanawianego przezeń zbawczego
Święta Miłosierdzia, którego umarli ciałem świętować **nie mogą**, gdyż nie
przyjmują sakramentów, a warunkiem uczestniczenia w łaskach tego święta jest
właśnie przyjęcie Najświętszego Sakramentu, czyli tak zwanej Komunii Świętej. :)
Gdyby papież żył choćby jedną chwilę owej niedzieli -- pierwszej po Wielkanocy,
mógłby przyjąć Komunię Świętą nawet bez udziału świadomości, co
skutkowałoby tak
samo, jak ,,normalne'' przyjęcie tegoż sakramentu, ale do owej niedzieli -- brakowało
owych 2 godzin i 23 minut.
a jak przeczytasz Kubusia Puchatka co 3-ci wyraz i co 3-cia literę to
otrzymasz cytaty z pisma swietego - cud




---
avast! Antivirus: Outbound message clean.
Virus Database (VPS): 0641-4, 2006-10-13
Tested on: 2006-10-15 08:32:06
avast! - copyright (c) 1988-2006 ALWIL Software.
http://www.avast.com
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-15 15:13:03 UTC
Permalink
Post by raf
a jak przeczytasz Kubusia Puchatka co 3-ci wyraz i co 3-cia literę to
otrzymasz cytaty z pisma swietego - cud
Problem w tym -- że to ,,odwieczna'' argumentacja ludzi, którzy skazali
mnie na śmierć_lub_płacenie_im_sporych_pieniędzy_z_,,rodzinnej_firmy''. :)
Dziwi Cię to, że rozmawiam z nimi ich językiem? :)

Ich najwyraźniej nie -- bo nieco ;) ustąpili. :)

Zwłaszcza zasmucił ich dźgnięty papież (w czasie swej bodajże 104 pielgrzymki)
zaś później nieco przedwcześnie zabity. Śmierć maturzystów także przemówiła do
rozumu duchownych. :)

Niektórzy cieszą się, albowiem wrzesień minął, październik mija -- i nic...
Tylko nieliczni ;) wiedzą, że tym razem ma to być nie przełom września
i października, ale nieco inna data... ...choć niby rok akademicki się
zaczyna październikiem...

Japończycy po bombardowaniu jądrowym w Hirosimie też uważali, że Amerykanie
nie zdołają już zbudować kolejnej bomby atomowej. Tymczasem mieli Amerykańce
ją już w zanadrzu i zrzucili w parę dni po Hirosimie. Na ewentualne kolejne
bomby atomowe też nie trzeba by było długo czekać...

Ale trochę racji Japońce mieli -- Amerykanie nie zdołali ;) już zrzucić bomby
uranowej, znanej Japończykom z badań (nad Hirosimą wybuchła bomba zbudowana
z uranu, który podarowanego Japończykom przez Niemców -- Japończycy prowadzili
zaawansowane badania nad swoją bombą uranową) i ze smutnego, a raczej tragicznego
doświadczenia. Na Nagasaki spadła bomba plutonowa,nie uranowa. O większej sile
rażenia, choć wywołała mniejsze straty z uwagi na ukształtowanie terenu i problemy
nawigacyjne -- Nagasaki było miastem zapasowym, nadto i miejsce zrzutu w Nagasaki
chyba miało być nieco inne. Na szczęście po drugim wybuchu cesarz Japonii zrezygnował
z doradców wojskowych i zgodził się na kapitulację, oszczędzając tym samym swoich rodaków.

E. :)

Postscriptum: Dzięki za odpowiedź. :) Mogłem przy jej okazji pochwalić się tą ,,inną'' datą. :)
Miałem też przy okazji wprowadzić merytoryczne poprawki tego, co pisałem z pamięci,
bez sięgania do źródeł (a pisałem tak, albowiem już nie miałem sił na sprawdzanie) ale na szczęście
pamięć mnie nie zawiodła. (przynajmniej w tych miejscach, o które się obawiałem) No i uwypukliłeś
to, co tak istotne. :) (za co też dziekuję od serca) :)

-=-

Ciekawe, czy to odwet? :)

Ja wiosną ubroku czekałem końca mego życia i doczekałem się śmierci, ale nie swojej, a papieża,
po czym znowu czekałem na wybór nowego papieża, kontynuatora ,,sposobu na życie'' Jana Pawła II,
którym miał być od wielu lat przygotowywany do tego kardynał Joseph Ratzinger i doczekałem się,
ale na szczęście Ratzinger nie przybrał imienia Jana Pawła III (imię wyznacza kierunek, osobowość)
ale nawiązał imieniem do Benedykta XV -- papieża I Wojny Światowej i co gorsza (: dla moich
przeciwników :) -- na samym początku swego pontyfikatu niemiecki papież złamał ,,linię życia''
naszego rodaka, zabraniając używania przemocy, o czym wielokrotnie pisałem. :)


Tym razem ,,szlachta'' czekała mojego upokorzenia (z przełomu września i październik
ubroku) gdy odmówiono mi przyjęcia do pracy, ale doczekała się śmierci swych ukochanych
dzieci -- rozpaczano po nich w wielu kościołach Białegostoku przez wiele miesięcy.

I znowu ,,szlachta'' zatriumfowała, gdy październik br. zaczął się spokojnie, podczas
gdy ja nadal jestem bezrobotny. Czy i tym razem ,,szlachtę'' czeka rozczarowanie
i podobna tragedia do tej sprzed roku? Czas pokaże. :)

A może to mnie spotka coś złego? Na razie ocieram się o śmierć bardzo często, ale mnie
ze śmiercią jest całkiem przyjemnie -- oswoiłem się z nią, gdyż towarzyszy mi od kiedy
tylko sięgam pamięcią swoją i tych, którzy mi opowiadają o tym, jak wyglądało moje życie
w czasie, którego nie pamiętam, łącznie z tak zwanym życiem płodowym,kiedy to przeznaczono
mnie do kasacji, której jednak uniknąłem. :)


Na razie niestety płacę gardłem ;) -- łykam aspirynkę, piję ,,hektolitry'' soków, ;)
wzbogacam dietę w witaminę C jak tylko mogę, unikam przeziębień i przeciągów, ale
gardło wciąż chore... Gardło za gardło -- jak to się mówi językiem Starego Testamentu...
(oko za oko itd. -- łącznie z łokciem i nie tylko łokciem) Problem w tym, że moje chore
drogi moczowe, moje chore gardło, moje chore kości i stawy (czasami kolana bolą mnie tak,
jakby mi w nie ktoś wbijał sztaby metalowe szerokości dziesięciu centymetrów i długości
około pół metra) i wiele innych moich chorób nie powodują mojego zgonu... Chłodne
i wilgotne dni pogarszają sprawę nieprawidłowo zrośniętego wskazującego palca
prawej ręki. :) Ale i t nie prowadzi do zgonu... Aby było jasne -- nasz papież
też miał kłopoty z drogami moczowymi, gardłem i kośćmi...
Radosław Sokół
2006-09-27 06:09:19 UTC
Permalink
Post by Maciej W. Rozycki
Oktet jest akurat standardowo uzywanym okresleniem na paczke osmiu bitow
w terminologii sieciowej. I bardzo slusznie, gdyz eliminuje wszelka
niejednoznacznosc -- w zaleznosci od architektury maszyny bajt moze miec
rozna liczbe bitow np. 6 dla 36-bitowej maszyny o 6-bitowym rozmiarze
znaku (PDP-10).
Z tym bajtem to też nie jestem pewien -- rozwinięcie "byte"
w końcu brzmi "binary octet", a IBM (IIRC) zdefiniował bajt
właśnie jako 8 bitów. Wszystko inne od 8 bitów określa się
właśnie znakiem albo słowem, ale nie bajtem.
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Maciej W. Rozycki
2006-09-27 13:18:06 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Z tym bajtem to też nie jestem pewien -- rozwinięcie "byte"
w końcu brzmi "binary octet", a IBM (IIRC) zdefiniował bajt
właśnie jako 8 bitów. Wszystko inne od 8 bitów określa się
właśnie znakiem albo słowem, ale nie bajtem.
Hmm, pewne zrodla podaja, ze "byte" to po prostu umyslnie przekrecone
slowo "bite" (ktore zbyt latwo pomylic z okresleniem "bit"). Dla
unikniecia pomylek, spotyka sie tez okreslenia precyzujace liczbe bitow w
bajcie, np. okreslenie "bajt osmiobitowy" ("8-bit byte") wystepuje dosc
czesto; nieco rzadziej mozna trafic na inne rozmiary, ale Google wykazuje
wszystkie mozliwe z zakresu 1..16 (tak, nawet bajty jednobitowe!). ;-)
Mysle, ze obecnie w mowie potocznej i sytuacjach, w ktorych z kontekstu
wynika, ze bajt to osiem bitow (np. operacje bajtowe w konkretnej
architekturze procesora), mozna to dodatkowe uscislenie pominac, ale warto
byc ostroznym, by nie wprowadzac niejednoznacznosci.

Calkiem ciekawe studium tematu mozna przeczytac w Wikipedii, zwlaszcza w
wersji angielskojezycznej.

Maciej
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-09-27 21:53:08 UTC
Permalink
[..] ale warto byc ostroznym, by nie wprowadzac niejednoznacznosci.
Ale jedno jest pewne ;) -- bit to bit!!

E. :)
p***@dionizos.zind.ikem.pwr.wroc.pl
2006-09-28 06:56:06 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
[..] ale warto byc ostroznym, by nie wprowadzac niejednoznacznosci.
Ale jedno jest pewne ;) -- bit to bit!!
A w logice trójstanowej ;)
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-09-28 09:56:01 UTC
Permalink
Post by p***@dionizos.zind.ikem.pwr.wroc.pl
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Ale jedno jest pewne ;) -- bit to bit!!
A w logice trójstanowej ;)
OK. ;)

E.
Franciszek Sosnowski
2006-09-26 23:55:51 UTC
Permalink
Post by Michal Kawecki
Przecież nie chcemy skończyć tak jak francuzi, co wymyślili własne
określenia na wszystko, ignorując powszechnie zaakceptowane standardy ;-). I
weź z takim pogadaj o "l'ordinateur" czy też "logiciel d'exploitation" ;-).
To moze nie jak Niemcy, ktorzy maja Rechner (liczydlo)?
--
Fran,
Nam jest wszystko jedno...
Nam to nawet wszystko jedno,
czy jest nam wszystko jedno.
Remek
2006-09-25 22:38:33 UTC
Permalink
Post by Hurricane4ever
Czy ktos z laski swojej moze mi wyjasnic o co w tym wszystkim chodzi
Prawdopodobnie o ogłupianie szarego człowieka. Ktoś u prapoczątków
komputera wymyślił jakiś sytem binarny zamiast normalnego ludzkiego
dziesiętnego i tak zostało. I teraz ludzie dzielą się na dwie
kategorie:

tych, którzy znaja system binarny i tych, co go nie znają.
Jest nawet na grupach taka sygnaturka, ale jej posiadacz nie
sprecyzował, do której grupy siebie by zaliczył.


Pozdrawiam
--
Remek
Vituniu
2006-09-26 06:05:10 UTC
Permalink
Post by Remek
Prawdopodobnie o ogłupianie szarego człowieka. Ktoś u prapoczątków
komputera wymyślił jakiś sytem binarny zamiast normalnego ludzkiego
dziesiętnego i tak zostało. I teraz ludzie dzielą się na dwie
tych, którzy znaja system binarny i tych, co go nie znają.
Jest nawet na grupach taka sygnaturka, ale jej posiadacz nie
sprecyzował, do której grupy siebie by zaliczył.
Spaliles dowcip.... "Ludzie dziela sie na 10 kategorie" mialo byc.... ;)

Pozdrawiam,
Vituniu.
Remek
2006-09-26 08:50:32 UTC
Permalink
Post by Vituniu
Spaliles dowcip.... "Ludzie dziela sie na 10 kategorie"
mialo byc.... ;)
Dobre! Zdeklarowałeś się. A ja widocznie należę do tej drugiej
kategorii.
--
Remek
Wiktor S.
2006-09-26 09:33:25 UTC
Permalink
Post by Remek
Prawdopodobnie o ogłupianie szarego człowieka. Ktoś u prapoczątków
komputera wymyślił jakiś sytem binarny zamiast normalnego ludzkiego
dziesiętnego i tak zostało.
i fajnie byłoby ci mówić: poproszę RAM, ten o pojemności 536,870912 MB?

Pewne względy powodują, że nie ma żadnego sensu budowanie modułów np. o
pojemności 500 000 000 czy 1 000 000 000 bajtów, natomiast 536 870 912 jest
ładną, okrągłą liczbą.
Dlatego MA sens oznaczenie 536 870 912 bajtów 512-oma jednostkami "mega"
tudzież "mebi"-bajtów.

Problem z MiBami i KiB(l)ami jest taki, że psuje to co się przyjęło:
megabajt, skrót MB na 1024^2 bajtów - tak ludzie mówili, tak to rozumieli, a
tu nagle każe im się mówić "mebi" i zmienić skrót. Na siłę zmienia się
przyzwyczajenia, przyzwalając na pierwotne oszustwo producentów dysków.

Powiedzcie szybko:

Mam pięćset dwanaście mebibajtów ramu.
Mam pięćset dwanaście megabajtów ramu.

Słowa "mebibajtów", "mebibajty" są trudne do szybkiego wymówienia w
polszczyźnie (zbitka "bib" tuż przed akcentowaną sylabą).
Wymusić wymowę "mebi", "gibi" będzie znacznie trudniej, niż zmienić głupie
oznaczenia (a biorąc pod uwagę, że megabajt łatwiej jest wymówić... sprawa
jest przegrana).

Ale "mega" ma dwa milenia z dużym hakiem.
"mebi" parę lat.


--
Azarien
Radosław Sokół
2006-09-26 09:34:59 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
megabajt, skrót MB na 1024^2 bajtów - tak ludzie mówili, tak to rozumieli, a
tu nagle każe im się mówić "mebi" i zmienić skrót. Na siłę zmienia się
przyzwyczajenia, przyzwalając na pierwotne oszustwo producentów dysków.
Dlatego ja na przykład w języku mówionym nie stosuję
rozróżnienia, bo to nie ma sensu. Poza tym nie mówi się
nawet "40 gigabajtów" tylko "40 giga" (a to teoretycznie
jest błąd, bo nie ma tu jednostki).

Ale w języku pisanym rozróżnienie ma sens. I wystarczy
rozróżnienie w symbolach jednostek. To całe "mebi" można
odłożyć nawet na półkę, byle używać poprawnych skrótów
"Ki", "Mi" itd.
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Wiktor S.
2006-09-26 09:41:01 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Dlatego ja na przykład w języku mówionym nie stosuję
rozróżnienia, bo to nie ma sensu. Poza tym nie mówi się
nawet "40 gigabajtów" tylko "40 giga" (a to teoretycznie
jest błąd, bo nie ma tu jednostki).
Powiedz to pani w sklepie, co kupuje trzy "deko" (to nawet nie przedrostek)
sera i "kilo" mąki.
--
Azarien
Radosław Sokół
2006-09-26 09:59:38 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
Powiedz to pani w sklepie, co kupuje trzy "deko" (to nawet nie
przedrostek) sera i "kilo" mąki.
No ja tu nie protestuję, bo wiem jak jest i sam tak mówię :)
Ja walczę o ścisłość słowa pisanego przede wszystkim.
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
wer
2006-09-26 11:20:06 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
Post by Wiktor S.
Powiedz to pani w sklepie, co kupuje trzy "deko" (to nawet nie
przedrostek) sera i "kilo" mąki.
No ja tu nie protestuję, bo wiem jak jest i sam tak mówię :)
Ja walczę o ścisłość słowa pisanego przede wszystkim.
A mnie wkurza ditlenek wodoru! Ciagle ktos cos wymysla, szczegolnie w
roznych instytutach i komisjach, trzeba sie wykazac inicjatywa i tym, ze
jest sie potrzebnym. Najlepiej zabrac sie za jezyk.
--
wer

nie odpisuj na adres ***@nano.pl
wlasciwy adres arx-***@o2.pl

Jestem przeciwnikiem kary smierci, ale dla przykladu powinno sie
powiesic 100 spamerow w miejscach publicznych.
Wiktor S.
2006-09-26 22:17:25 UTC
Permalink
Post by wer
A mnie wkurza ditlenek wodoru! Ciagle ktos cos wymysla, szczegolnie w
roznych instytutach i komisjach, trzeba sie wykazac inicjatywa i tym,
ze jest sie potrzebnym. Najlepiej zabrac sie za jezyk.
wodoru jak wodoru, ale... karbonu!?!? takie wspaniałe propozycje również
padały.
--
Azarien
-
2006-09-27 09:07:32 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
wodoru jak wodoru, ale... karbonu!?!? takie wspaniałe propozycje również
padały.
moze bedziemy pic dihydrogenek oxygenu?

;)))
Wiktor S.
2006-09-27 14:59:05 UTC
Permalink
Post by -
Post by Wiktor S.
wodoru jak wodoru, ale... karbonu!?!? takie wspaniałe propozycje
również padały.
moze bedziemy pic dihydrogenek oxygenu?
hydrogenium oxydatum zniosę, ale angielskie (łacińskawe) "hydrogen oxide" to
potworek.
--
Azarien
-
2006-09-27 15:06:50 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
hydrogenium oxydatum zniosę, ale angielskie (łacińskawe) "hydrogen oxide"
to potworek.
to robie dalej oftopa ;)

lacinskie sa czytelne i wiadomo o co chodzi - i nazewnictwo sie przyjelo w
nazwach lekow i (co mnie troche dziwi) skladzie chemicznym kosmetykow. a
nazwy angielskojezyczne (jak i caly jezyk i stosowane slownictwo) sa dla
mnie tak prymitywne, ze szkoda slow
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-07 19:57:51 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
rozróżnienia, bo to nie ma sensu. Poza tym nie mówi się
nawet "40 gigabajtów" tylko "40 giga" (a to teoretycznie
jest błąd, bo nie ma tu jednostki).
Niekoniecznie. [teoretycznie jest błąd]
Czasami wręcz konieczne ze względów stylistycznych jest właśnie
pominięcie czegoś albo zastąpienie ogólnym słowem typu zaimek.
Natomiast niekoniecznie ;) zdanie 'a to teoretycznie jest błąd'
jest poprawne. :) Coś może być błędem, i może to być błąd, ale
coś -- nie może być błąd. :) Google co prawda mówią inaczej. :)
Zaraz zobaczymy, co (; na ten temat mówią ;) grupowicze z polszczyzny. :)

E. :)
Radosław Sokół
2006-09-26 06:08:02 UTC
Permalink
Post by Remek
Prawdopodobnie o ogłupianie szarego człowieka. Ktoś u prapoczątków
komputera wymyślił jakiś sytem binarny zamiast normalnego ludzkiego
dziesiętnego i tak zostało. [...]
Właśnie system binarny jest normalny. Poza tym nie wiem
dlaczego uważasz dziesiętny za normalny, skoro on obowią-
zuje dopiero od względnie niedawna? Powiedziałbyś Babiloń-
czykowi, że ma używać dziesiętnego to by na Ciebie popatrzył
jak na idiotę ;)

A ludzie dzielą się na 10 kategorii: tych co znają binarny
i tych, co go nie znają.

Zepsułeś kawał :)
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Cygorg
2006-09-26 12:33:52 UTC
Permalink
Witam,
Post by Radosław Sokół
A ludzie dzielą się na 10 kategorii: tych co znają binarny
i tych, co go nie znają.
Zepsułeś kawał :)
Mimo wszystko wydaje mi sie ze nieprecyzyjnie go przytaczasz. W wersji
piewotnej jest 10 kategorie, gdzie 10 jest zapisie dwojkowym liczba 2 a
i odmieniamy "dwie kategorie". :-)

Chyba ze chodzilo Tobie inna wersja "gdzie dwoch polakow sa trzy zdania".

Pozdrawiam
Cygorg
Radosław Sokół
2006-09-26 12:34:44 UTC
Permalink
Post by Cygorg
Mimo wszystko wydaje mi sie ze nieprecyzyjnie go przytaczasz. W wersji
piewotnej jest 10 kategorie, gdzie 10 jest zapisie dwojkowym liczba 2 a
i odmieniamy "dwie kategorie". :-)
Ale wtedy od razu widać, że coś jest nie tak. A "10 kategorii"
osoba nieznająca przeczyta jako "dziesięć kategorii" (i się
nabierze), a znająca -- "jeden zero kategorii" (w końcu
liczby binarnej 10 nie wolno przeczytać jako "dziesięć",
tylko jako "jeden zero" się czyta).
--
|""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""|
| Radosław Sokół | http://www.grush.one.pl/ |
| | Administrator, Politechnika Śląska |
\................... Microsoft MVP ......................../
Cygorg
2006-09-27 07:14:41 UTC
Permalink
Post by Radosław Sokół
nabierze), a znająca -- "jeden zero kategorii" (w końcu
liczby binarnej 10 nie wolno przeczytać jako "dziesięć",
tylko jako "jeden zero" się czyta).
Wlasnie na tym to polega, zeby nie pasowalo. Osoba nie znajaca zapisu
dwojkowego, a z podstawa znajomoscia gramatyki jezyka polskiego odczyta
ze jest blad, osoba, ktora zna zapis dwojkowy odczyta, ze jest ok. Mimo
wszystko jeden-zero to dwa dziesietnie i stad 10 (dwie) kategorie. Ale
to OT.

Pozdrawiam
Cygorg
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-07 20:11:24 UTC
Permalink
Post by Cygorg
Wlasnie na tym to polega, zeby nie pasowalo. Osoba nie znajaca zapisu
dwojkowego, a z podstawa znajomoscia gramatyki jezyka polskiego odczyta
ze jest blad, osoba, ktora zna zapis dwojkowy odczyta, ze jest ok. Mimo
wszystko jeden-zero to dwa dziesietnie i stad 10 (dwie) kategorie. Ale
Osoba, która zna pisany polski, zauważy błąd interpunkcyjny oraz
typograficzny i zapewne pomyśli, że ma do czynienia z paraanalfabetą, :)
który :) nie zna gramatyki, podobnie jak i nie zna ortografii. :)
Poprawnie powinno być jakoś tak:

'Ludzie dzielą się na 10 kategorie:
tych, którzy znają system dwójkowy i tych,
którzy go nie znają'.

I dopiero teraz można liczyć na to, iż czytelnik zrozumie dowcip. :)

E. :)
Pawel Kraszewski
2006-09-26 07:06:59 UTC
Permalink
Post by Remek
Prawdopodobnie o ogłupianie szarego człowieka. Ktoś u prapoczątków
komputera wymyślił jakiś sytem binarny zamiast normalnego ludzkiego
dziesiętnego i tak zostało.
O, przepraszam - prapoczątki komputerów liczyły dziesiętnie (tzw. tetrady
liczące). Na dzisiejsze to by było, że jedna cyfra jest kodowana na 10
bitach w systemie 1-z-10. Bit nie miał interpretacji dwójkowej na żadnym
etapie obliczeń.
--
Pawel Kraszewski
www.kraszewscy.net
Wiktor S.
2006-09-26 09:37:55 UTC
Permalink
Post by Pawel Kraszewski
Post by Remek
Prawdopodobnie o ogłupianie szarego człowieka. Ktoś u prapoczątków
komputera wymyślił jakiś sytem binarny zamiast normalnego ludzkiego
dziesiętnego i tak zostało.
O, przepraszam - prapoczątki komputerów liczyły dziesiętnie (tzw.
tetrady liczące). Na dzisiejsze to by było, że jedna cyfra jest
kodowana na 10 bitach w systemie 1-z-10. Bit nie miał interpretacji
dwójkowej na żadnym etapie obliczeń.
To co, budujemy komputery o pojemności 102,4 raza mniejszej, niż można je
zbudować? :-)
--
Azarien
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-10-07 20:04:31 UTC
Permalink
Post by Pawel Kraszewski
O, przepraszam - prapoczątki komputerów liczyły dziesiętnie (tzw. tetrady
liczące). Na dzisiejsze to by było, że jedna cyfra jest kodowana na 10
bitach w systemie 1-z-10. Bit nie miał interpretacji dwójkowej na żadnym
etapie obliczeń.
Ja pamiętam ,,komputery'' (raczej kalkulatory) całkowicie analogowe. :)

E. :)
PSYLO
2006-09-26 09:29:28 UTC
Permalink
Post by Remek
Jest nawet na grupach taka sygnaturka
;)
--
_PSYLO_ | GG:5563748 | psylomałpao2kropkapl
"Ludzie dzielą się na 10 kategorie:
tych, którzy znają system dwójkowy i tych,
którzy go nie znają."
Remek
2006-09-27 16:02:48 UTC
Permalink
Post by Remek
Jest nawet na grupach taka sygnaturka
;)

No właśnie. Pozdrawiam.
--
Remek
Wiktor S.
2006-09-26 09:32:26 UTC
Permalink
Post by Remek
Prawdopodobnie o ogłupianie szarego człowieka. Ktoś u prapoczątków
komputera wymyślił jakiś sytem binarny zamiast normalnego ludzkiego
dziesiętnego i tak zostało.
i fajnie byłoby ci mówić: poproszę RAM, ten o pojemności 536,870912 MB?

Pewne względy powodują, że nie ma żadnego sensu budowanie modułów np. o
pojemności 500 000 000 czy 1 000 000 000 bajtów, natomiast 536 870 912 jest
ładną, okrągłą liczbą.
Dlatego MA sens oznaczenie 536 870 912 bajtów 512-oma jednostkami "mega"
tudzież "mebi"-bajtów.

Problem z MiBami i KiB(l)ami jest taki, że psuje to co się przyjęło:
megabajt, skrót MB na 1024^3 bajtów - tak ludzie mówili, tak to rozumieli, a
tu nagle każe im się mówić "mebi" i zmienić skrót. Na siłę zmienia się
przyzwyczajenia, przyzwalając na pierwotne _oszustwo_ producentów dysków.

Powiedzcie szybko:

Mam pięćset dwanaście mebibajtów ramu.
Mam pięćset dwanaście megabajtów ramu.

Słowa "mebibajtów", "mebibajty" są trudne do szybkiego wymówienia w
polszczyźnie (zbitka "bib" tuż przed akcentowaną sylabą).
Wymusić wymowę "mebi", "gibi" będzie _znacznie_ trudniej, niż zmienić głupie
oznaczenia (a biorąc pod uwagę, że megabajt łatwiej jest wymówić... sprawa
jest przegrana).

Ale "mega" ma dwa milenia z dużym hakiem.
"mebi" parę lat.
--
Azarien
Zbyszek
2006-09-26 09:55:22 UTC
Permalink
Post by Hurricane4ever
Czy ktos z laski swojej moze mi wyjasnic
Moja laska nie zna się na komputerach lecz za to umie robić wiele fajnych
rzeczy. Zejdźmy jednak z mojej laski (tylko na chwilę kochanie) i
zastanówmy się nad pytaniem.
Post by Hurricane4ever
o co w tym wszystkim chodzi i po co to "i" pomiedzy pozostalymi dwoma
literami??
Gibibajt. Zwykle jest używany niepoprawny skrót GB. GiB jest używany przez
estetów językowych oraz podczas podrywu aby zaimponować.

Zbyszek
Osadnik
2006-09-26 17:50:56 UTC
Permalink
Post by Zbyszek
Gibibajt. Zwykle jest używany niepoprawny skrót GB. GiB jest używany przez
estetów językowych oraz podczas podrywu aby zaimponować.
A ja nadal wole byc zwolennikiem GB zamiast GiB, czemu? Powód czysto
leksykalny:
mysłac GB - wymawiam sobie GieBe Bez znaczenia.
myślac GiB - wymawiam to jako Gib
I co ma potem powiedzieć komuś że mam, "160 gibitowy" dysk? A ze w
branży informatycznej wszyscy wiedzą zę Giga to 1024 to nie ma co robić
bałaganu. Wystarczy bałagan z wielkościami literek -(patrz w przypadku
sieci).
Eneuel Leszek Ciszewski
2006-09-26 21:44:52 UTC
Permalink
Post by Osadnik
I co ma potem powiedzieć komuś że mam, "160 gibitowy" dysk? A ze w
gibibajtowy?
Post by Osadnik
branży informatycznej wszyscy wiedzą zę Giga to 1024 to nie ma co robić
bałaganu. Wystarczy bałagan z wielkościami literek -(patrz w przypadku
sieci).
Akurat w dyskach od wielu lat 160 GB to 16 i ileśtam czystych zer bajtów...
Moje 60 GB i 80 GB mają po 55.9 GiB oraz 74.5 GiB... (nieco ponad 7 procent)

W kilo różnica wynosiła raptem 2.4 procentu, ale wkrótce wchodzą
na świat dyski o pojemności większej niż jeden terjabajt...

1.024 2.4 % kilo
1.024*1.024 4.8576 % mega
1.024*1.024*1.024 7.3741824 % giga
1.024*1.024*1.024*1.024 9.9511627776 % tera a to już 10 procent...

Albo jak kto woli około 100 giga... A dziś jeszcze się sprzedaje dyski o pojemności 40 GB...

Ja akurat nie potrzebuję więcej niż mam, :) a mam właśnie raptem dwa razy tyle, ile
dziś wynosi różnica pomiędzy binarnym i decymalnym liczeniem w **jednym** dysku. :)
Wkrótce to już nie będzie dwa razy tyle, ale niecałe tyle, ile wynosi ta różnica na
jednym dysku. :) Czyli zadowolę się odpadkami/ścinkami? ;)

E. :)
Loading...